wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział IX (seria I)

<Jessica>
Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu, z okropnym bólem głowy. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem, czemu tu jestem ani jakim cudem się tu znalazłam. W sumie to nie pamiętałam nawet, jak mam na imię. Generalnie czuję się tak, jak wtedy, kiedy zwędziłam razem z Crisem butelkę szampana i wypiliśmy ją na spółkę - po prostu totalny kac. A nie, więc jednak coś pamietam. Mam 15 lat i jestem Jessica Torres, córka wspaniałego piłkarza i mistrza świata, który strzelił bramkę w finale EURO 2008 przez co Hiszpania wygrała mistrzostwo Europy. Oprócz tego jestem herosem, moją matką jest Artemida, bogini wiecznych łowów, mam wilka-strażnika Octopusa i dwójkę przyjaciół z obozu herosów - Perciego Jacksona i Annabeth Chase. Razem z nimi miałam wyruszyć na akcje ratowania Luke'a, syna Hermesa, który przeszedł na złą stronę, a ja jestem jedyną osobą, która jest w stanie go uratować. Dobra, coś już jest, ale to za nic w świecie nie wyjaśnia, jak się tu znalazłam. Nagle tuż obok mnie  usłyszałam czyjś jęk. Było zupełnie ciemno, więc początkowo nic nie widziałam, z czasem jednak moje oczy zaczęły przyzwyczajać się do ciemności. Rozejrzałam się dookoła i cicho krzyknęłam - tuż obok mnie leżał chłopak. Od razu go rozpoznałam, był to Ethan Nakamura, ten, który chciał zabić mnie i walczył z Luke'iem. Podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam jego czoła, aby sprawdzić, czy ma gorączkę, a on spojrzał na mnie nieprzytomnie. 
- Jessica Torres - wychrypiał. - To ciebie miałem zabić, jednak nie mogłem, bo bronił cię Luke. On jest zdrajcą, zdradził Kronosa broniąc ciebie, a jednak to ja tu jestem, nie on. Umiał przekonać Kronosa, że zaatakowałem go bez żadnego konkretnego powodu i teraz to ja tu umieram, a on opływa w dostatki u boku Kronosa. Teraz to on jest Kronosem - Tytan używa jego ciała. Od kiedy to się stało on się zmienił. Nie jest już tym samym chłopcem, który był gotów oddać za ciebie życie. Teraz on jest inny, nie zna litości i nie ma już ludzkich uczuć. Nie potrafi kochać... - złapałam go za rękę, starając jakoś go odratować, jednak wyrwał mi się. - Zostaw mnie, ja i tak już umieram i ratuj siebie. Tu na dole jest klapa, jeśli tylko masz coś, czym mogłabyś ją podważyć, jesteś już wolna. Ale proszę cię, uczyń mi tą ostatnią przysługę i skróć moje męczarnie! - błagalnie wyciągnął ręce w moją stronę a ja, drżącymi rękami podałam mu mój sztylet. Kiedy go chwycił, na jego twarzy pojawił się obłąkany uśmiech. - Głupia, naiwna dziewczyna, dobra potrafiąca kochać. Ale jak głupia i naiwna. Zginę, wiem, że zginę, ale zaraz zabiorę cię ze sobą. Wypełnię moją misję, zabiję cię, Jessico Torres - zanim zdążyłam się cofnąć, wbił sztylet w mój brzuch (jego ręka nie sięgała tak daleko, aby trafić w serce) i zaczął się szaleńczo śmiać, krztusząc się i plując krwią. Widać było, że są to jego ostatnie chwile. Normalnie pewnie byłoby mi smutno, chciałabym mu pomóc, teraz jednak nie czułam absolutnie nic. Ten człowiek spróbował mnie zabić, przez moją własną naiwność. A ja, głupia, uwierzyłem mu! Zacisnęłam pięści w geście bezsilnej złości i bólu, jednak to nic nie dało. Teraz i ja umierałam, jednak nie dało się nic zrobić - moja moc leczenia ran bitewnych była bezużyteczna w tej sytuacji. Przed oczami przelatywało mi całe moje życie, te dobre i złe momenty, jednak tych dobrych było zdecydowanie więcej.  Uśmiechnęłam się - nigdy nie spodziewałam się, że umrę w tak głupi sposób, była to w sumie jedna z najglupszych śmierci, o jakich kiedykolwiek słyszałam. Czułam, jak stopniowo zapadam się w nicość. Umierałam, sama, na jakimś zadupiu, bez przyjaciół, przez to, że chciałam pomóc umierającemu człowiekowi. Mam nadzieje, że Hades doceni ten gest i ześle mnie do Elizjum, bo chyba nie byłam złym człowiekiem, no nie? Ostatni raz rozejrzałam się po miejscu, w którym byłam. Zimna, zapleśniała czarna cela - muszę przyznać, że miałam nieco większe ambicje, ale trudno się mówi. Zamknęłam oczy. Dobra Hadesie, idę do ciebie, pokaż, na co cię stać! Zaczęłam coraz bardziej odpływać w ciemność. Nagle usłyszałam jakieś głosy i poczułam, jak ktoś mnie podnosi. Nie miałam pojęcia, kto to jest, jednak szczerze mówiąc średnio mnie to obchodziło. Moje serce biło coraz wolniej i wolniej. A potem nagle przestało. I była już tylko ciemność... 

<Percy> 
Obudziłem się zlany potem, w dalszym ciągu trzymając dłoń Annabeth. Gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po sali, w poszukiwaniu Jess. Nigdzie jej nie było. A więc to jednak prawda! Zacząłem się szamotać, budząc tym samym słodko śpiącą Ann. 
- Co się stało, Glonomóżdżku? - zapytała, przeciągając się. - Gdzie jest Jess? 
- Nie ma jej i właśnie o to chodzi! A miałem taki okropny sen! Jeśli to był prawdziwy sen, to ona... Ona nie żyje, rozumiesz! I to przeze mnie! To wszystko moja wina! 
- Spokojnie Glonomóżdżku, na pewno wszystko będzie dobrze - Ann podeszła do mnie i mocno mnie uścisnęła, starając się mnie uspokoić, jednak widziałem, że sama też jest przerażona. W skrócie odpowiedziałem jej całą historię, a ona cały czas słuchała mnie, cicho pochlipując. Chwilę po tym, jak skończyłem opowiadać, do szpitala wparował Chejron, minę miał lekko przerażoną. Spojrzał na nas i spuścił wzrok. 
- Muszę wam coś powiedzieć, jednak sądząc po waszych minach, już wiecie... 
- Chodzi o Jessicę, prawda? Ona... To nie może być prawda! Ona musi żyć! Musi, rozumie pan!!! 
- Spokojnie Percy, na razie wiemy tylko tyle, że zaraz po tym, jak ty odpłynąłeś, z nieba zleciał Gryf i ją porwał. Od tego czasu nie mamy z nią kontaktu. 
- Czyli ona nie żyje! Ten zdrajca! To przez niego, to on ją zabił! - zacząłem miotać się po pokoju, pogrążony tylko tą jedną myślą - Jess nie żyje i jest to moja wina! Gdybym nie przyjął od niej tej cholernej kurtki, ona by żyła, bo sztylet nie byłby w stanie nic jej zrobić! Ale oddała kurtkę mi, abym mógł bronić Ann i przez to sama zginęła! Już kiedyś przeżywałam czyjąś śmierć, myślałem wtedy, że Tyson, mój brat-cyklop nie żyje, jednak to, co czuje teraz jest sto razy silniejsze! Może to dlatego, że wtedy Tyson tak naprawde nie umarł, a teraz mam stuprocentową pewność, że Jessie nie żyje. Chociaż znam, a raczej znałem, ją dopiero kilka, była dla mnie jak siostra, zawsze mogłem na niej polegać. A teraz co? Ona nie żyje! Nie żyje! Nie żyje! Ostatnim co pamietam, była machająca mi przed twarzą ręka Chejrona a potem ból wbijania igły - chyba byłem tak rozemocjonowany, że musiałem dostać zastrzyk na uspokojenie. Miałem tylko nadzieję, że Ann będzie w stanie opowiedzieć Chejronowi, co właściwie się stało. 

<Luke> 
Trzymałem ją cały czas za rękę, dopóki nie byłem pewien, że nie ma jej już wsród nas. Wtedy delikatnie pocałowałem ją w czoło i złożyłem jej delikatne czoło do magicznej trumny, stworzonej specjalnie dla niej. Byłem wściekły, cholernie wściekły na Ethana, że zrobił coś takiego, lecz rownież wściekły na bogów, za to, że pozwolili jej umrzeć. Czyż nie była ich jedyną nadzieją, na powstrzymanie mnie i uniknięcie wojny? Przecież słyszałem przepowiednię, była ich jedyną szansą, a oni pozwolili jej umrzeć! Pochyliłem się nad trumną, pewien, że nikt nie może mnie usłyszeć. 
- Kocham cię Jess i obiecuję, że cię pomszczę. Zemszczę sią na tych, którzy pozwolili ci umrzeć! Przysięgam na Styks! - po niebie przetoczył się grzmot. Przysięga została zawarta. 
~~~~~
Od razu was przepraszam, za tak długą przerwę, ale cierpiałam na brak weny :c Rozdział dosyć krótki i pisany pod presja, więc średnio mi się podoba :/ Ale mam też dobrą wiadomość, od tego postu, rozdział będzie dedykowany temu, kto skomentuje jako pierwszy pod poprzednim postem :) Trochę mętnie wytłumaczone, ale chyba rozumiecie, o co mi chodzi ;) Przypominam, że 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ ;>

Dacie radę dociągnąć do 20 komentarzy, prawdza? <3

PS.: Zrobi mi ktoś jakieś fajne tło? Będę wdzięczna ;*
PPS.: Zapraszam na nowy rozdział tutaj ;> http://all-about-marauders.blogspot.com/

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dobra, mam chwilkę wolną :). Ostatni komentarz był pisany "na wariata", więc jeszcze coś dodam. Ja też nie będę jęczała, że zabiłaś Jess, bo wiem, że tylko nas tak nabierasz (chyba że o czymś nie wiem). Luke mnie wzruszył! To było takie słodkie! Dobra, odbija mi palma (daktylowa XD). Percy'emu chyba też, aż Chejron musiał mu dać zastrzyk uapokajający.
      Ale... właśnie, czemu zawsze jest jakieś ale? Ale w każdym razie mam jedno jedyne zastrzeżenie: za krótkie!
      Pozdro!
      PS Raz byłam pierwsza. Jupi!

      Usuń
  2. Końcówka rozdziału po prostu boska ;* Nie będę Ci tu truć, że zabiłaś główną bohaterkę, ponieważ wiem, że ona żyje ;)
    Co do nagłówka to ja mogłabym Ci zrobić taki jak kiedyś (już go nie ma) był na moim blogu. Może nie był najpiękniejszy, ale mogłam bym Ci spróbować coś takiego zrobić, bez dłuższego czekania ;) Jeśli się zdecyduszej to pisz na ala.londyn@gmail.com :)
    Jeśli wolisz coś oryginalniejszego to po prostu złuż zamówienie w jakiejś szabloniarni, ale ostrzegam, że możesz długo czekać.
    Weny życzę i jeszcze raz weny ;*
    Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zastanowię się i dam ci znać ;)

      Usuń
    2. Tak jbc to jedną moją pracę możesz zobaczyć na tym blogu mojej koleżanki http://simply-believe-in-mithology.blogspot.com/

      Usuń
    3. Prześliczne <3 A nie byłby to dla cb problem, zrobić mi tez szablon na Huncwotowego bloga? Jeśli byś mogła, to byłabym ci bardzo wdzięczna ;*

      Usuń
  3. Bardzo fajnie ^^
    Końcówka genialna :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :)
    GrÓcHa

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Jess wróci do żywych, co ??? Wyznanie Luka SWEET. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy next ???? :-) :-) :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy wpadnę na jakiś pomysł, a tutaj będzie 20 komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powiem, że nie krzyczałam na końcówce, ale dlaczego to już nie ważne (nie, nie dlatego, że Jess nie żyje, bo wszyscy doskonale wiemy, że żyje)
    Od teraz zaczęłam coraz bardziej nienawidzić Nakamury.
    Co do rozdziału super <3
    Życzę weny
    Laciata <3
    P.S u mnie nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. dlaczego zabiłaś Jess??? (tak, jako jedyna będę tu lamentować, bo sama mi powiedziałaś, że... sa ma wiesz co ;D )
    ona MUSI żyć!!!!
    jaki Luke <3
    czekam na c.d., w którym okaże się, że można uratować Jess :*
    Weny!!! xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam cichą nadzieję, że ona jednak żyje, jak to często bywa, lecz wstrząsnęłaś mną. Szczerze. Z niecierpliwością czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  10. Cuudowny ten rozdział !!! Ona musi przeżyc ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Ona musi żyć. Bez niej nie będzie Percabeth!
    *Anka

    OdpowiedzUsuń