wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział VIII (seria I)

<Percy> 
Patrzyłem na Jess jakby nagle wyrosły jej trzy głowy. Że co? Wtf? Jaka chimera? Dziewczyna przewróciła oczami i powtórzyła głośno i wyraźnie, jak do osoby niepełnosprawnej umysłowo.
- Czy podczas zdobywania sztandaru zawsze atakuje was chimera? Bo ja jestem trochę nie w temacie. 
- Nie, a co? Chyba nie... - gwałtownie zbladłem. W lesie była chimera (jeśli Jess się nie nabija, ale raczej nie), a ja miałem z nią walczyć. A co do chimer to miałem z nimi akurat złe wspomnienia - w wieku 12 lat zaatakowała mnie jedna z nich i z trudem uszedłem z życiem. No dobra Percy, weź się w garść, nie możesz się przecież zbłaźnić przed Jessicą i Annabeth! Odetchnąłem głęboko i dodałem już (mam nadzieje) spokojniejszym tonem: -Zwykle nie, mogło się jednak zdażyć, że przedarła się przez ochronę magicznej bariery. Stało się tak już kiedyś, ale wtedy ktoś otruł sosnę Thalię. Ale tak generalnie to ich tutaj nie ma. 
- Spoko Glonomóżdżku, zrozumiałam - uśmiechnęła się do mnie łagodnie. - Ale może pójdziemy tam do nich jakoś im pomóc? - gwizdnęła na psa  i już jej nie było. Spojrzałem pytająco na Ann, która kiwnęła głową i ubrała swoją bejsbolówkę, która sprawiała, że moja Ann stawała się niewidzialna. Nie, kurde, czemu powiedziałem 'moja' Ann? Spokojnie Percy, nie myśl teraz o takich rzeczach, musisz teraz rozwalić chimerę! Ale jeśli to chimera rozwali ciebie i już więcej jej nie zobaczysz? - podpowiadał jakiś cichy głosik w mojej głowie - Przecież musisz jej jakoś powiedzieć, jaka jest dla ciebie ważna! Rozejrzałem się instyktownie szukając Ann, ale jej już nie było. Spojrzałem nieprzytomnie na bliźniaków, którzy stali w pewnym oddaleniu, przyglądając mi się badawczo. 
- Eeee, szefie, nie chce przerywać twojego monologu wewnętrznego, ale gdzie są dziewczyny? - no to już odkryłem powód, dlaczego Hoodowie tak dziwnie sie na mnie patrzyli. Za mną stał Mroczny, skubiąc nerwowo korę z drzew. Tuż za nim stały jeszcze dwa inne pegazy - Szarlotka i Gonzalo. 
- Mroczny! - postanowiłem zignorować jego pytanie, ponieważ sam nie wiedziałem, jak na nie odpowiedzieć. - Skąd ty się wziąłeś? 
- Jess mnie wezwała, powiedziała, że mamy was zgarnąć i lecieć szybko na na drugi koniec lasu, bo tam jest ta chimera. 
- Jak to Jess cię wezwała? Gdzie ona jest? 
- No właśnie nie mam pojęcia, szefie, inaczej bym się nie pytał, ale znając ją, pewnie jest już prawie na miejscu. Jeśli spotkamy ją po drodze, to też ją zgarniemy. No to wskakuj, musimy jeszcze znaleźć Annabeth - zarżał radośnie. 
- Ale chwila, nas, razem z Ann, jest czwórka, a was tylko trzech. Jak macie niby zamiar zabrać nas i jeszcze Jessie z Octopusem? 
- Jest jeszcze Darcy, już lata w poszukiwaniu Ann. A Jess chyba zmieści się tutaj z tobą, no nie, szefie? - musiałem przyznać mu racje - Jess jest raczej lekka, oprócz tego już tak lataliśmy, nic nie powinno się stać. Niezdarnie wgramoliłem się na grzbiet pegaza i ruszyliśmy. Gdyby nie takie okoliczności, przejażdżka z pewnością sprawiłaby mi frajdę, teraz jednak myślałem tylko o dziewczynach. Jeśli coś im sie stanie? Nie przeżyłbym tego. Mój niepokój wzrósł jeszcze, kiedy zobaczyłem zbliżającą się w naszym kierunku Darcy, bez jeźdźca na grzbiecie. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że przecież Annabeth jest niewidzialna. Odetchnąłem z ulgą. 
Szybko zbliżyliśmy się do celu. Już z daleka słychać było odgłosy walki. Tak jak się tego spodziewał Mroczny, Jess już tam była i walczyła z potworem u boku Clarisse. Trzeba było przyznać, że walczyła naprawde dobrze i wygladała przy tym naprawde świetnie. Szybko otrząsnąłem głowę z rakich myśli - przecież mam Ann a u Jessie i tak nie mam żadnych szans. Z bojowym okrzykiem zeskoczyłem z Mrocznego i popędziłem jej pomóc. 

<Jessica> 
Kiedy zobaczyłem Perciego, Ann i bliźniaków zsiadających z pegazów, moje serce podskoczyło radośnie. Na szczęście moja wiadomość do mrocznego dotarła i udało mu się ich sprowadzić. Bardzo się cieszyłam, że są tu razem ze mną, choć jednocześnie poczułam lekkie ukłucie w sercu - wciąż bolące wspomnienie o Luke'u i naszej wspólnej walce. Nie miałam jednak czasu dalej się nad tym zastanawiać, bo chimera nagle rzuciła się na Ann, warcząc coś o tym, że musi dorwać przyjaciółkę Luke'a, żeby poczuł, jaka jest kara za zdradę. Oczywiście wiedziałam o tym tylko ja - nikt inny przecież nie mógł zrozumieć, co mówi to kozo-wężo-lwie coś. Czując za sobą obecność osłaniającego mnie Glonomóżdżka (musiał chyba uznać, że Ann sama sobie poradzi, szczególnie, że osłaniała ją Clarisse i Nico), ruszyłam do ataku i mieczem cięłam potwora w łapę. Większość pewnie uznałaby to za stratę czasu, jednak ja wiedziałam swoje - to krew matki zmuszała mnie do takich działań. Rozdrażniona chimera stanęła na tylnych łapach, a ja wykorzystałam okazję i sprawnym ślizgiem wsunęłam się pod jej brzuch, jakbym zabierała jej piłkę, przy okazji rozcinając jej brzuch. Wszystko byłoby okey, gdyby nie to, że nagle jej wnętrzności zaczęły wysypywać się na mnie. Jednym słowem - ochyda. Chimera ryknęła z bólu, łapą starając się powstrzymać wylatujące z niej jelita, jednak dalej atakowała. Nagłym ruchem łapy pacnęła w Ann, która upadła na ziemie, starając się utrzymać pękniętą zbroje na brzuchu. Percy krzyknął i ruszył w jej kierunku, jednak spojrzałam na niego porozumiewawczo - jeśli pękła zbroja, znaczy, że nie jest dobrze, a ja mam większe szanse, aby jej jakoś pomóc. Natychmiast podbiegłam do półżywej Ann i klęknęłam przy niej, kładąc sobie jej głowę na kolanach. Delikatnie odsunęłam jej ręce, aby obejrzeć ranę. Była okropna, kawałki pękniętej zbroi wbiły się w ciało dziewczyny. Nie wyglądało to dobrze. 
- Percy, szybko, zawołał jakiegoś lekarza od Apollina, niech przyniesie nektar i ambrozje, bo sama nie dam rady! - spojrzałam na niego rozpaczliwie. Musiał zrozumieć, o co mi chodzi, bo nie zadawając żadnych zbędnych pytań, pokiwał głowa i wykonał moje polecenie. Biegł tak szybko, że aż się kurzyło. Po chwili podbiegł do mnie zziajany blondyn z termosem z nektarem. 
- Widziałem, co się stało... Dlatego tu jesteś? To twoja przyjaciółka, prawda? Bo spodziewałem się tu raczej Perciego, nie ciebie. 
- Nie, to znaczy tak, to znaczy... - z nerwów zaczął mi się plątać język. - Ann jest moją przyjaciółką, ale jestem tutaj dlatego ja a nie Percy, bo mam zdolność leczenia ran bitewnych. A Glonomóżdżek ma nas osłaniać przed tym wielkim rozwścieczonym czymś! 
- No już dobrze, spokojnie, to ty jesteś ta nowa od Artemidy, tak? Ja jestem Michael, lekarz od Apollina. Przytrzymaj ją, ja postaram się teraz delikatnie  zdjąć jej zbroję - nie czekając na moją odpowiedź, zaczął rozplątywać rzemyki zbroi Ann. Nagle, jakby jak z podziemi wyrósł nad nim Percy, z twarzą wykrzywioną złością. 
- Zostaw moją Ann! Co ty jej robisz, do cholery jasnej!
- Percy, uspokój się! On próbuje ją jakoś odratować! 
- Wcale nie próbuje jej odratować, tylko ją najnormalniej w świecie rozbiera! A ty się jeszcze na to patrzysz i nic nie robisz! Myślałam, ze jesteśmy przyjaciółmi! 
Tego już było mi za wiele. Po prostu strzeliłam go z liścia. Nie lubię tego robić, ale czasami to jest jedyny sposób, aby doprowadzić kogoś do porządku. 
 - Au - Percy gwałtownie zamrugał oczami i spojrzał na mną z wyrzutem. - To bolało, wiesz? 
- Sorki, ale zacząłeś panikować, utrudniając lekarzowi pracę. 
- Ja... Przepraszam - chłopak spóścił wzrok. - Nie mam pojęcia, co mnie napadło... Po prostu... 
- Po prostu myślałeś, że Ann dzieje się coś złego - uśmiechnęłam się do niego. Wyglądał tak uroczo, kiedy tak siedział i ze strapioną miną patrzył na nieprzytomną Annabeth. Nagle dziewczyna cicho jęknęła przez sen a Percy już wyciągał z kieszeni Orkan, patrząc z rządzą mordu na biednego Michaela. - PERCY! 
- CO?! 
- SIAD! - ryknęłam. Chłopak był tak zdziwiony, że odruchowo wykonał moje polecenie. - A teraz odłóż to i patrz na mnie! Wiem, że kochasz Ann.
- Ale skąd ty...? 
- Wszyscy to wiedzą. Widać to na odległość kilometra. Ale jak nic nie zrobisz, to jakiś głupek sprzątnie ci ją sprzed nosa! Musisz ruszyć swoje wielmożne dupsko i pokazać jej, co czujesz! Aha, i sceny zazdrości też nie są najlepszym pomysłem - puściłem mu oko, a on uśmiechnął się do mnie i mocno mnie uścisnął. 
- Jess, jesteś aniołem! 
- Oj nie słodź - wybuchłam śmiechem. - A teraz już leć i rozwal ode mnie to wielkie gówno! - szturchnęłam go przyjacielsko, a on pomachał mi i z uśmiechem ruszył na chimerę. Żałowałam tylko, że nie mogę iść z nim, bo Ann mnie potrzebuje. A byłam przecież najlepiej przystosowana do zabijania potworów z nich wszystkich! Nagle w głowie zadźwięczał mi głos Artemidy. To nie zawsze tak wygląda... Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już wiedziałam co robić. Sprawnym ruchem zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją w kierunku Perciego. 
- Co ty...? 
- Łap, w końcu to ty nas bronisz - uśmiechnęłam sie do niego. - Ja tu jestem bezpieczna, oprócz tego mam tu jeszcze Octo, który nie pozwoli, żeby coś nam się stało, a nie mam ochoty również ciebie ożywiać. 
- Ale serio? 
- No bierz! Tylko mi jej krwią nie uwalaj, bo wtedy mogę się wkurzyć i już nie będzie tak miło - pokazałam mu język. Chłopak nie odpowiedział, po prostu uśmiechnął się jeszcze, naciągnął na siebie kurtkę, która teraz zrobiła się większa i z nową energią pobiegł do chimery. Już na samym początku oberwał od niej ogonem, jednak nie przejął się tym. Wstał, otrzepał się i spojrzał z uśmiechem na lepiej już wyglądającą Ann. Tak, on kocha ją nad życie, to widać. Po prostu jest zbyt nieśmiały, boi się odrzucenia i tego, że Atena zrobi z niego krwawą papkę. Ale ja już się postaram, żeby ta dwójka w końcu była razem!
Nagle dziewczyna delikatnie otworzyła oczy, przerywając moje rozmyślania. 
- Percy? 
- Nie, to tylko ja. 
- Jess? A Percy gdzie?
- Glonomóżdżek walczy za ciebie - uśmiechnęłam się do niej, a ona mocno ścisnęła moją rękę. 
- Czy jest bezpieczny? Bo jakby co, to ja też mogę walczyć, tylko... - Spróbowała wstać, ale ją przytrzymałam. 
- Tak Ann, jest bezpieczny, jest nawet bardzo bezpieczny, wszystko będzie okey, tylko... 
- O cholera! - Percy stał nad nami. Miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy a z jego nosa leciała krew. Mimo moich wyraźnych protestów, pochylił się nad Ann. - Wszystko dobrze? Bo ja muszę ci coś powiedzieć... 
- Co takiego? 
- Wiesz, tak trochę cieżko to powiedzieć, ale... - widać było, że jest ciężko ranny i ma gorączkę.
- Ale co? 
- Chciałbym być jednorożcem! - powiedział i zemdlał a ja z trudem powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Brawo Glonomóżdżku, no to teraz Ann na pewno cię pokocha. O bogowie, jednorożcem! No po prostu totalna załamka! Po chwili poczułam za sobą czyjąś obecność a zaraz potem zapanowała ciemność. 
~~~~~
Rozdział z elementami Percabeth, dla wszystkich, którzy chcieli i głosowali w ankiecie :) I ze specjalną dedykacją dla cocacola2310 z okazji urodzin (22 października) :D Życzę ci dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i czego tam jeszcze chcesz :* 


Przypominam, że 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Pod tym postem ma być minimum 15 komentarzy ;P

21 komentarzy:

  1. Super <3
    co do tekstu Perciego... Mega Face Palm. Jednorożcem? Jesteś genialna <3
    Chimery zawsze przeszkadzają, prawda? ;)
    Kto porwie Jess? (trzymając kciuki powtarzam "Nie Luke, nie Luke") <----- [ ta sytuacja nie zaistniała. ty wcale tego nie przeczytałaś... ]
    No dobra bo mi odbija :)
    Nie mogę się doczekać nexta!
    Pisz szybko!!!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie, ale tekst Percy'ego, że chce być jednorożcem xD
    Masz bardzo fajne pomysły :)
    Pozdrawiam gorąco <3

    OdpowiedzUsuń
  3. "Chciałbym być jednorożcem!" rozwala xD
    A wgle to jestem ciekawa dlaczego naszą bohaterkę ogarnęła ciemność i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, jaka ja jestem szczęśliwa!!! W końcu rozdział! A już myślałam, że rezygnujesz (nie rezygnujesz, prawda? :P)! Jak zobaczyłam, że dodałaś, to tak się ucieszyłam, że aż koleżanka spytała, czy wszystko w porządku XD (mieliśmy zaraz mieć test z matmy, więc raczej nie bardzo było się z czego cieszyć).
    Ale zostawiam już w spokoju moje uczucia i przechodzę do rzeczy! TO JEST PO PROSTU ODLOTOWE! KOBIETO, MASZ MEGA TALENT! Podziwiam (i po cichu zazdroszczę). Mroczny jak zawsze świetny! A Chimera to masakra jakaś! Zgadzam się Laciatą: chimery to zło wcielone. I jeju, jak ja się bałam o Ann! Ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. I co z Jess?!
    Chciałbym być jednorożcem? Serio, Percy? Jak to przeczytałam, dostałam ataku śmiechu.
    Więc, życzę weny, pozdrawiam (niekoniecznie w tej kolejności) i, kurde, ludziska, musimy dojść do tej piętnastki! Komentujmy!!!
    Krytyczka ;)
    PS Nie wiem, dlaczego się tak podpisuję. Tak jakoś wyszło, a jednak chciałabym, żebyś mnie rozróżniała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rezygnuje ;) Po prostu miałam teraz dużo na głowie, kilkudniowa wycieczka szkolna, masa sprawdzianów i jeszcze nasza pani od Polaka wymyśliła sobie, żebyśmy nauczyli sie Pana Tadeusza na pamięć -,- Ale na pewno nie zamierzam rezygnować, bo bardzo lubię tego bloga i mam na niego ciekawy pomysł ;> A tak ogólnie to bardzo dziękuje za miły komentarz, to bardzo motywuje ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieki nawet nie wiesz jak bardzo sie ucieszylam ze pamietalas o moich urodzinach to bardo milo z twojej strony ;***
    P.S Percabeth Together Forever :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamiętałam, bo wcześniej o nich napisałaś ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. baaardzo się cieszę, że już jest Percabeth <3
    wyznanie Percy'ego totalnie mnie rozwaliło XD
    Mroczny jest super :D
    15 komentarzy!!!! (Twoje też się liczą??? ;D )
    czekam na kolejny <3
    nie mogę się doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje chyba też się liczą, bo po prostu patrze ile jest i banan do razu pojawia się na mojej twarzy ;D Ale mam nadzieję, że większość będzie waszych ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to dobrze XD
      jak za długo będę musiała czekać, to ci tu zaspamuję komentarzami aż dojdzie do 15 ;*
      KOMENTUJCIE!!!!!

      Usuń
  10. Boskie! Kocham to! <3 Teksty Percy'ego rozwalają! XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieje że Luke niedługo dołączy

    OdpowiedzUsuń
  12. Teraz już możesz dodać następny :-) :-) :-)
    Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Hahah, no dobra, niedługo dodam ;) Ale to był szantaż emocjonalny ;P

    OdpowiedzUsuń
  14. Na początu chcę oznajmić, że KOMPLETNIE nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie zauważyłam tej notki. Dzisiaj akurat sprawdzałam bloggera i zauważyłam: O! Jest nowa notka! O! Jak dawno dodana!
    Muszę ci jeszcze powiedzieć, że masz wielki talent i czekam na nn. Napisałabym więcej, ale mnie mama wygania sprzed kompa każe się uczyć na muzykę D:
    PS Cieszę się, że czytasz naszego bloga (www.heroes-new-adventure.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://daughter-of-water.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. :D fajne :D
    ~~ponny

    OdpowiedzUsuń
  17. "Czując za sobą obecność osłaniającego mnie Glonomóżdżka (musiał chyba uznać, że Ann sama sobie poradzi, szczególnie, że osłaniała ją Clarisse i Nico)" skąd wziął sie Nico ?Hmm?? Rozdział genialny jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń