Jessica śniła, że lata. Na białych anielskich skrzydłach unosiła się na wietrze, przelatywała przez chmury, szykowała w powietrzu. Leciała wciąż wyżej i wyżej, ponad niebo, ponad chmury. Prześcignęła w locie stado dzikich gęsi, prześcignęła orła, stanęła w zawodach z wiatrem. Z tym ostatnim oczywiście przegrała, ale to sprawa drugorzędna - i tak bawiła się wspaniale.
Nagle poprzez chmury zobaczyła Argo II i Leona, który spadał w dół, rozpaczliwie wymachując rękami i nogami. Krzyczał coś do niej, jednak nie rozumiała z tego ani słowa. Wiedziała jedno - musi podlecieć do niego i go złapać, a jednak nie mogła się ruszyć. Była jak sparaliżowana, a kto jak kto, ale ona aż za dobrze znała to uczucie.
- I co, skarbeńku, to nadal takie przyjemne, móc latać? - w głowie słyszała szyderczy śmiech Gai. - Wiedz, że mam nad tobą całkowitą kontrolę. Mogę cię zabić, lub, jeśli mi pomożesz, mogę pozostawić przy życiu i dać coś, o czym zawsze marzyłaś. Mogę dać ci skrzydła, Jessico Torres. Dzięki mnie będziesz mogła latać.
Umieć latać - to było zawsze jej największe marzenie, o którym myślała zawsze podczas zdmuchiwania świeczek na torcie urodzinowym. Szkoda tylko, że marzyła o tym dlatego, że nie mogła chodzić...
Nie powiedziała o tym nikomu, nawet Crisowi, który był przecież jej najlepszym przyjacielem i znał jej wszystkie sekrety. Nawet Nico, który powierzył jej swój, najbardziej skrywany sekret. Chociaż chciała, nie mogła tego powiedzieć, było to po prostu zbyt bolesne. Wiedziała o tym tylko ona, Olalla, Sergio i jej ojciec.
Otóż Jessica urodziła się ze sparaliżowanymi dolnymi kończynami. Ona, córka piłkarza i jedynej bogini, która zamiast siedzieć bezczynnie na Olimpie woli pobiegać po lasach, urodziła się bez czucia w nogach.
Sergio opowiadał wiele razy, jak Artemida z płaczem zjawiła się na progu domu jej ojca, przyciskając do piersi drobne, pachnące lasem dzieciątko, owinięte w srebrny kocyk. Nie mogła pogodzić się z tym, że jej jedyna córka, która miała stać się oficerem jej Łowczyń, do końca życia nie będzie mogła chodzić. Po prostu wręczyła ją ojcu, ze słowami "Błagam, zrób coś!" i zniknęła, pozostawiając po sobie tylko zapach lasu.
Jej ojciec oczywiście się nie poddał, czepiał się każdej możliwej szansy, aby przywrócić córce sprawność, jednak bez skutku. Minęło pięć lat, a dziewczynka dalej była sparaliżowana. Nagle pewnego słonecznego dnia na progu ich domu pojawił się pewien niezwykle przystojny blondyn, jak się pózniej okazało, syn Apolla i zaproponował, że może przeprowadzić operację, która może przywrócić jej sprawność. Miało to jednak też swoją drugą stronę - jeśli operacja się nie powiedzie, dziewczynka może umrzeć.
Było to ogromne ryzyko, jednak Fernando, patrząc na swoją cierpiąca córeczkę postanowił zaryzykować.
Na szczęście operacja się udała, a Jessica odzyskała czucie. Od tego momentu każdą wolną chwilę spędzała aktywnie. Nikt, kto ją teraz zobaczył, nie uwierzył by, że to ta sama drobna osóbka, która wcześniej bała się wyjść na światło dzienne. Biegała, skakała, grała w piłkę i biegała szybko jak wiatr, gdyż moce Artemidy powoli zaczęły się w niej uaktywniać. Była wtedy naprawdę szczęśliwa.
Jednak nic co dobre nie trwa wiecznie. Gdy miała siedem lat, pojawiły się utrudnienia. Nie mogła już biegać, a czucie w nogach powoli zanikało. Konieczna była kolejna operacja.
Tym razem nie powiodła się. Dziewczynka zapadła w śpiączkę.
Spała przez trzy lata i przez cały ten czas śniła właśnie o lataniu. Ale prędzej czy pózniej, trzeba się obudzić.
Przez kilka pierwszych dni nic się nie działo - dziewczyna siedziała na łóżku i płakała, odmawiając jedzenia i picia, a z jej zdrowiem psychicznym było coraz gorzej. Jessica zaczynała powoli tracić rozum.
Pózniej jednak wydarzył się cud - krew nieśmiertelnik bogini ożyła w jej żyłach, a ona sama odzyskała władzę w nogach.
Leo nadal coś krzyczał, jednak ona już go nie słuchała, zbyt przerażona, aby cokolwiek zrobić,
Teraz, gdy Gaja pokazała jej te wspomnienia, to wszystko powróciło. Ten strach, ten ból, gdy odebrano jej coś, co kochała. Nie chciała utracić tego ponownie, nawet, jeśli był to tylko sen, a ona nie latała naprawdę. Czy można odczuwać ból po stracie czegoś, czego nigdy nie miała? Czy jeśli pomoże Gai, naprawde będzie mogła latać?
- Tak skarbie, naprawde będziesz mogła latać - Gaja roześmiała się ochryple. - A więc naprawdę rozważasz moją propozycję?
Nagle przez chmury przebił się głos Leona, tak mocny, jakby chłopak stał tuż obok.
- Jess, błagam! Błagam, zrobię dla ciebie własne skrzydła, zrobię co tylko zechcesz, przyniosę ci nawet gwiazdkę z nieba, tylko jej nie słuchaj! Ona tylko tobą manipuluje! Uważasz, że naprawdę dotrzyma obietnicy? Jess, ona zabiła moją matkę, tylko dlatego, że fata powiedziały, że w przyszłości będę jej zagrażał, a ona chciała mnie złamać! Może to właśnie ona odebrała ci czucie w nogach, bo stanowisz dla niej zagrożenie! Może ciebie też chciała złamać!
- Nie! - dziewczyna zatkała sobie uszy rękami. - Nic już nie mów! Nie chcę tego słuchać! Po prostu się zamknij!
- Brawo dziewczyno, brawo, wiedziałam, że ten argument ostatecznie cię przekona - Gaja ponownie się zaśmiała, tym razem jednak już bez przekonania.
- A jednak, Jess! To dlatego po operacji ponownie pojawiły się trudności! Ale ty to przezwyciężyłaś! Mimo wszystko, chociaż nikt nie sadził, że to wogóle możliwe, tobie udało się odzyskać czucię w nogach! I ty chcesz, żeby jakaś durna bogini ziemi i psich kup dała ci skrzydła?
- Nie. Nie, nie chcę tego! A weź se wsadź w dupę, jeśli ją masz, te swoje durne skrzydła! Wolę już spaść w dół, umrzeć razem z przyjaciółmi, niż wziąc coś od ciebie!
- Och, a myślałam, że już zmądrzałaś, ale jeśli nie - Gaja ziewnęła. - Dobrze, skoro tak bardzo tego chcesz, to spadnij i zabij się ze swoimi przyjaciółmi. Wielka szkoda, bo obiecałam twojemu chłoptasiowi, że jeśli będzie mi pomagał, to cię ocalę. No cóż, mówi się trudno, miejmy nadzieję, że do tego czasu znajdzie sobie bardziej wdzięczny obiekt uczuć, bo widać, że ty nie doceniasz tego, co on dla ciebie robi. Miłej podróży, córko Artemidy, bogini wiecznych łowów.
Po tych słowach piękne skrzydła zniknęły, a ona sama z wrzaskiem zaczęła spadać w dół.
Zorientowała się, że naprawde wrzeszczy dopiero w chwili, gdy ktoś zaczął energicznie nią potrząsać. A więc to tylko sen. Z westchnieniem ulgi otworzyła oczy i spojrzała w twarz przerażonego Franka, który zaraz się odsunął i spojrzał na nią z zakłopotaniem.
- No bo ty... Yyyyy... No ten tego... Przepraszam, że tobą potrząsnąłem, ale Hazel wysłała mnie, żebym sprawdził, co z tobą, bo strasznie wrzeszczałaś i baliśmy się, że coś się stało - opuścił wzrok i położył sobie dłoń na karku. Jessica nie siedziała, czy jej się zdaje, czy chłopak rzeczywiście się zaczerwienił. - Ale wszystko w porządku, tak?
- Tak, wszystko okey, po prostu miałam zły sen - uśmiechnęła się lekko i podniosła się z łóżka. - Wiesz może, jak się tu znalazłam? Bo z tego co pamiętam, to chyba dostałam kulą ognia od chłopaków i musiałam się mocno walnąć w głowę, bo potem film mi się urwał...
- No bo ja... - teraz twarz Franka definitywnie była w odcieniu dojrzałego pomidora. - Uhm, dziewczyny kazały mi cię tu przynieść. Powiedziały, że musisz wypocząć, a ty akurat żadnych porządnych obrażeń nie odniosłaś.
- O, fajnie, dzięki - uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, zaraz jednak uświadomiła sobie coś ważnego. Skoro akurat ona nie poniosła żadnych poważniejszych obrażeń, to co z chłopcami?
- Oni są... No bo oni są... - spojrzał z przestrachem na Jess. - Oni...
- No przestań się jąkać, do cholery! Nie zachowuj się jak małe dziecko! Jesteś w końcu facet, czy nie?
- No tak, ale...
- Bez żadnego ale! Wyglądasz jak facet, to się też tak, kurde, zachowuj! Chyba, że wolisz dalej udawać, że jesteś małym dzieciakiem, którego mama zginęła na wojnie! - wywrzeszczała, trzymając ręce na biodrach i patrząc na niego gniewnie, a w jej oczach płonął najprawdziwszy ogień. Chyba właśnie sobie przypomniała, dlaczego tak go nie lubi.
Frank zatoczył się do tyłu, jakby Jessica wymierzyła do niego z pistoletu. Definitywnie dotknęła czułego punktu, temat jego mamy był tematem tabu, ale chłopak musiał przyznać, że miała trochę racji. Użalając się nad sobą nie sprawi, że jego matka wróci.
Wyprostował się i odważnie spojrzał Rudej prosto w oczy.
- Obydwoje nieźle dostali i teraz przebywają w mesie, dziewczyny się nimi zajmują, a twój pies chyba gdzieś zniknął. Jeśli chcesz, mogę cię tam zanieść, bo chyba nie czujesz się jeszcze na siłach, aby...
- Dzięki, ale nie, sama sobie poradzę - dziewczyna autentycznie na niego warknęła. - Dam chyba radę przejść z pokoju do pokoju, nie uważasz? A poza tym, Octo jest wilkiem, nie psem, synu Marsa i doskonale zdaję sobie sprawę z tego, gdzie jest - wstała i obrzucając go złowrogim spojrzeniem, demonstracyjnie wskazała mu drzwi.
Gdy tylko Frank wyszedł, a ona zatrzasnęła za nim drzwi, usiadła na łóżku i delikatnie podwinęła nogawkę spodni. To, co tam zobaczyła, sprawiło, że aż zakręciło jej się w głowie. Na wewnętrznej stronie prawej łydki widniało rozległe oparzenie.
Zacisnęła mocno zęby i starając się na to nie patrzeć, przelała ranę nektarem i z powodu braku bandaża owinęła starą, znalezioną w szafie bandaną. Ból ani trochę się nie zelżał, ale w tej chwili ani myślała się tym przejmować. Chłopcy byli przecież o wiele ważniejsi.
Podtrzymując się mebli i ścian jakoś udało jej się dokuśtykać do mesy. To co tam zastała, sprawiło, że w oczach zakręciły jej się łzy ulgi, które od razu otarła wierzchem dłoni. Chłopcy na szczęście żyli i z tego co widziała, udało im się nie spowodować jakiś trwałych obrażeń.
Leo, z ramieniem od łokcia po bark owiniętym zakrwawionym bandażem, siedział na fotelu i z konsernacją przyglądał się Piper i Hazel, które pochylały się nad nieruchomym Crisem. Gdy tylko zobaczył dziewczynę, uśmiechnął się lekko i poklepał miejsce obok siebie, pokazując, że ma tam usiąść.
- Cris żyje, tylko jest trochę poparzony i stracił przytomność. Przejdzie mu, dziewczyny już nakarmiły go ambrozją i nektarem - odpowiedział na jej nieme pytanie.
- Bogom niech będą dzięki - dziewczyna z głośnym westchnieniem opadła na fotel obok. - Tego chłopaka to tylko na chwilę z oczu spóścić... A ty? Co ci jest? - delikatnie dotknęła jego ramienia.
- To? To nic takiego, naprawdę, niedługo powinno się zagoić, zwykłe cięcie mieczem - w jego głosie słychać było, że ze wszystkich sił stara się nie skrzywić. - Piper obiecała, że pózniej się mną zajmie, ale rany Crisa są poważniejsze, więc to on jest na pierwszym miejscu.
- Pokaż - dziewczyna wyciągnęła rękę w jego kierunku, jednak chłopak się odsunął. - Daj, muszę to zobaczyć. Jeśli to coś poważnego...
- Nie, to nic poważnego, zwykłe cięcie mieczem, powinienem z tego wyjść, nie ma powodu, żebyś się zamartwiała.
- Skoro tak, to czemu nie chcesz mi tego pokazać? Przecież ja też mogę ci pomóc!
- Moja mała, kochana, jakże głupiutka księżniczko - Leo westchnął teatralnie, wymownie przewracając oczami. - Ja, w przeciwieństwie do niektórych tutaj obecnych, jestem prawdziwym facetem i takie małe rozcięcie to dla mnie naprawdę nie problem. Jak to mówią, do wesela, o ile do niego dożyję i ktoś będzie chciał się ze mną ożenić, się zagoi, więc nie ma najmniejszego problemu, abyś musiała się fatygować i mi pomagać.
- Mój głupi, głupi i bardzo, ale to bardzo głupi kretynie o imieniu Leo - tym razem to Jessica westchnęła teatralnie. - Ja naprawde nie jestem głupia i widzę, że cię boli, ale nie chcesz tego po sobie pokazać. A po cholerę to robisz, skoro i tak nikt nie patrzy? Możesz wreszcie przestać udawać i pokazać mi tą ranę, zamiast bez sensu cierpieć? Przecież wiesz, że chcę ci pomóc!
Cały czas patrząc mu głęboko w oczy, zaczęła przybliżać się do niego. Gdy ich twarze dzieliły już tylko centymetry, a Leo zamknął oczy, przygotowując się na pierwszy w życiu pocałunek, dziewczyna wybuchła niespodziewanie wybuchła perlistym śmiechem.
- Co? - wyjąkał Leo, przerażony tym, że jakoś ją odstraszył. Może ma nieświeży oddech? Co takiego ostatnio jadł? Może avokado? Albo ten pieczony kurczak był zepsuty? Masło orzechowe? Nie słyszał, żeby Jessica miała uczulenie na orzechy, ale chyba jakoś specjalnie za nimi nie przepadała... A może po prostu z podniecenia zaczęło mu dymić z uszu, albo włosy mu się zapaliły? Jeśli tak, chyba spaliłby się ze wstydu...
- Leo, jesteś idiotą - dziewczyna ze śmiechem poczochrała go po włosach (co na szczęście wykluczało opcję samozapłonu z podniecenia). - Jeśli o to ci chodzi, to mogę powiedzieć chłopakom, że przez cały czas dzielnie się trzymałeś, chociaż rana była okropna i te sprawy.
- Aaaa, więc to o to ci... - chłopak odetchnął z ulgą. Wcześniej nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że wstrzymuje oddech. Zdobył się na lekki uśmiech. - Nieno, aż tak to nie musisz, pewnie nikt i tak by nie uwierzył, ale wiesz, nie chciałem wyjść na mazgaja przed Crisem. On jest taki... Sam nie wiem... Strasznie się rządzi, traktuje ludzi z wyższoscią, zachowuje się jak taki macho, jakbyś była jego własnością... Jakoś nie umiem go polubić - skrzywił się. - Ciebie to nie wkurza?
- Uwierz mi, że wkurza - dziewczyna westchnęła głośno. - Jego ojciec to typ gwiazdora, matka Afrodyta... Wyszła z tego niezwykle wkurzająca ale też przystojna mieszanka. Ale jest moim przyjacielem od kiedy skończyłam 5 lat i pomagał mi uczyć się chodzić, więc nie umiem tak po prostu...
- Chwila - Leo jej przerwał. - Jak to pomagał ci uczyć się chodzić? Miałaś jakiś wypadek, czy...
- Proszę, nie pytaj się, nie umiem o tym mówić... - Jessica otarła łzę wierzchem dłoni. Jej głos drżał z nadmiaru emocji. Z jednej strony chciała się tym z kimś podzielić, a Leo na pewno by ją zrozumiał. Z drugiej, po prostu nie była w stanie o tym mówić.
- Okey, do niczego cię nie zmuszam, twój wybór, skoro nie chcesz mi zaufać na tyle, by mi o tym powiedzieć, a temu twojemu chłoptasiowi powiedziałaś to w wieku 5 lat... - uniósł ręce w geście poddania się. Nie chciał, żeby tak to zabrzmiało, ale był zły, że dziewczyna powiedziała o tym temu dziwnemu, zadufanemu w sobie bufonowi, a jemu to już nie. I choć nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą, cholernie zazdrosny.
- Leo, to nie tak...
- Jasne, bo przecież wcaaaale go o tym nie poinformowałaś! Sam się o tym dowiedział, a ty nie miałaś z tym nic wspólnego, tak? Wcale nie było żadnego "Kochany Crisie, chociaż mamy dopiero po 5 lat, chcę ci powiedzieć coś, o czym nie powiem nikomu innemu, bo wiem, że mogę ci zaufać, bardziej niż komukolwiek innemu, kogo poznam w przyszłości, bo przecież kocham cię najbardziej na świecie!", co? - spojrzał na Jessicę, która z każdym kolejnym słowem robiła się coraz bledsza, jednak teraz, gdy już zaczął, nie mógł skończyć. Musiał wyrzucić z siebie to wszystko, sprawić aby ona choć przez chwilę poczuła się tak, jak on się czuł. Albo inaczej - on chciał, jednak coś, co siedziało w jego głowie nie pozwalało mu na to. Na nowo czuł się jak wtedy nad obozem rzymian, gdy miał pokazać Octavianowi Argo II, a przez przypadek odpalił z balisty, rozwalając przy okazji niezły kawał Nowego Rzymu. - Może Nico, który nie ma siostry i ślepo ci ufa wierzy w takie bujdy, ale ja na pewno nie i wiem, że teraz kłamiesz!
- Ty... - Jessica sprawiała wrażenie, jakby zabrakło jej powietrza. Nie była już blada. Teraz była biała jak trup, którego obtoczyli w mące. O dwie sekundy za późno Leo zdał sobie sprawę, że powiedział za dużo. Dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby zamierzała pociachać go na kawałki.
- Ej, Jessie, przepraszam, trochę za bardzo mnie poniosło... Mogę jakoś...
- Nie! Nie możesz ani mi pomóc, ani mnie przeprosić ani nic! I nie mieszaj do tego Nico, bo on nie ma z tym nic wspólnego!
- No dobrze, już dobrze, uspokój się, proszę!
- Nie, nie uspokoję się, dopóki ci tego nie powiem! Bo jeśli się jeszcze nie zorientowałeś, mieszkając ze mną przez te kilka dni, to ja nie umiem kłamać! Kiedy byłam mała, urodziłam się ze sparaliżowanymi nogami, dopiero w wieku pięciu lat miałam operację, która pozwoliła mi normalnie chodzić! Właśnie wtedy poznałam Crisa, leżeliśmy na tej samej sali w szpitalu, bo on miał mieć operację migdałków! Dowiedział się o tym, bo słyszał jak pielęgniarka gada z lekarzem! Ja mu o tym nie powiedziałam! A pózniej, gdy miałam 7 lat nastąpił nawrót! O tym nie wiedział nawet Cris, bo nie chciałam o tym komukolwiek mowić! Proszę, teraz wiesz już wszystko i z łaski swojej, jodete* ode mnie, Leonie Valdezie! Nie chcę cię już nigdy widzieć na oczy! Wogóle żałuje, że kiedykolwiek cię poznałam! A ja myślałam, że ty jesteś inny! Ale nie jesteś inny, jesteś taki sam jak wszyscy! Cholerny egoista, myślący tylko sobie!
Ze łzami w oczach wybiegła z mesy, trzaskając drzwiami i pozostawiając osłupiałego Leona samemu sobie.
- Och, mój drogi chłopcze, było między wami tak dobrze, że już chciałam wkroczyć i to zepsuć, ale widzę, że sam doskonale sobie z tym poradziłeś - w głowie usłyszał szyderczy śmiech Gai.
- O czym ty mówisz? Niby jak było między nami dobrze? Przecież ona kocha Crisa, nie mnie!
- Och, mój drogi chłopcze, jaki ty jesteś naiwny. Ona cię kochała, była w tobie apsolutnie zakochana, ale ty właśnie rozbiłeś jej serce na miliony kawałeczków. Bardzo ci dziękuje, Leonie Valdezie, zaoszczędziłeś mi mnóstwo pracy.
- Nie! Nie, to nie może być prawda! Nie może! Przecież... Przecież to niemożliwe!
- A jednak mój drogi chłopcze, to prawda. Mogło być tak pięknie, a jednak ty to wszystko zepsułeś. Pamietaj, Leonie Valdezie, zawsze będziesz siódmym kołem... Zawsze... Zawsze... Zawsze...
_________________________________
jodete [od czasownika joder] - pieprz się (hiszpańskie fuck you)
~~~~~
Witam was z tym oto tutaj nowym rozdziałem :) Nie mam pojęcia, co o nim sądzić, więc pozostawiam do waszej oceny :3
PS.: Chcieliście moje zdjęcie, ale jakoś tak akurat miałam kilka fajnych (dawałam na stronę szkolną), to mogę je dać ;)
Uwaga! Za popękane monitory i nieodwracalny wstrząs psychiczny spowodowany moją brzydotą autor nie odpowiada ;P
Na początek taki głupi obrazek znaleziony na bestach, który po prostu musiałam dodac, bo idealnie ukazuje to, co ze mnie wyrosło XD
W autokarze na wycieczce szkolnej z moim kochanym cyganerią Dominiką ^^
Takie strasznie stare, na którym wyglądam beznadziejnie, ale mam z nim fajne wspomnienia, bo z Popcią :)
Z tych wakacji z Alexandrą Everdeen (błagam, nie zabijaj!) i jej bratem - miszcz drugiego planu XD
Jeśli będziecie chcieli jeszcze czegoś się o mnie dowiedzieć, pod następnym postem mogę dodac tyle ciekawostek o mnie, ile komentarzy będzie pod tym ;>
Założe się że Jess fochnie się i na Leośka i na Cris a na końcu dołączy do Łowczyń Artemidy. Później pojawi się Cris na koniu który dostanie w głowe młotkiem Leona.
OdpowiedzUsuńJess wróci do Leona a Ziemia eksploduje wszystko rozwalając.
oczywiście to jest wersja alternatywna.
Rozdział ciekawy chociaż trochę dziiiiiiiiiiiiiiiiiiiiwny
No oczywiście, bo przecież inaczej być nie może XD
UsuńDziwne wersje są zawsze ciekawsze :) A Leo to głupek
UsuńBTW nie chce się czepiać ale absolutnie piszę się przez "b" nie przez "p"
UsuńJeśli tak napisałam, to sorki, ale wina mojej herosowej dyskleksji ;) Literki mi się mylą ;o
Usuńja mam dysgrafię.
UsuńJa też XD Dysleksja, dysgrafia i ADHD ;*
UsuńGłupi Leo... musiał być taki chamski?! rozumiem poniosło go i w ogóle ale żeby aż tak!? Biedna Jess... tyle się nacierpieć przez jednego chłopaka i to tego którego kochała nad życie...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że jakoś wykaraskasz Leośka z tych kłopotów bo inaczej będzie miał zdrowo przerąbane
Leosiek się trochę wkurzył i był zazdrosny, dlatego tak ;/ A z tym, że Jess kochała go nad życie, to taka trochę przesada, bo coś do niego czuła, ale jeszcze nie wiedziała, że to miłość ;)
UsuńA Leo jakoś się z tego wywinie, chociaż będzie ciężko foch będzie niezły XD Mogę zaspojlerować to, że Nico jakoś im pomoże ;*
Bo Nico zawsze pomaga :) Rozumiem Jess... Też bym się nieźle fochnęła gdyby mi ktoś tak wyjechał
UsuńJa bym mu pewnie w prawdziwym życiu nawrzucała jeszcze gorzej, ale tego tutaj nie zrobiłam, bo:
Usuńa) Jess była w stanie szoku i bardzo smutna :(
b) Nie chciałam używać aż tylu brzydkich słów ;)
Każda dziewczyna by mu nawrzucała.
UsuńZABIJĘ CIĘ!!! XD dobra, może nie dosłownie, ale MASZ PRZECHLAPANE!!! XD Jeju, jak ja strasznie wyglądam XD
OdpowiedzUsuńzdjęcie z urodzin jest prześliczne :* tylko mnie tam brakuje XD nie no, oczywiście żartuje XD sorki, przez to zdjęcie ze mną mam głupawkę XDDDD
a co do rozdziału...
może skomentuję tą końcówkę? bo mówiłam ci już, że początek jest cudowny *.*
a więc... LEO, TY IDIOTO! Mógłbyś trochę pomyśleć, co powiesz!!! Jeju, biedna Jess... Musi się to jakoś naprawić... I jeszcze Gaja, to jest trochę przerażające :O
w skrócie: *.* cudowny rozdział, tylko trochę przerażający...
czekam na nexta <3
oczywiście ja na tych Twoich zdjęciach wypadłąm najgorzej XDDD
UsuńDZIENKI -.- XD
Też cię kocham ;* A na urodzinach miałyśmy 1DNight, więc pewnie byś z nudów umarła XD
UsuńRozdział miał być dziwny, pokręcony i lekko przerażający, więc cieszę się, że taki wyszedł :)
No to ci wyszedł świetny rozdział XD
UsuńTo moze i dobrze, że nie byłam na tych urodzinach... ;*
Umarłabyś z nudów XD
UsuńNo nie wiem ;P XD
UsuńHahaha XD dużo bedzie tych ciekawostek o Tobie ;*
Usuńtrochę będzie :D
UsuńTrochę dużo XD
UsuńMoja biedna Starlette, nie dość, że czekam na rozdział, to też na co najmniej 47 ciekawostek o Tobie XD ciekawa jestem, co ty tam o sobie wymyślisz ;)
Nie mam pojęcia XD
UsuńChociaż 11 już mam, bo na asku ktoś chciał, to mu napisałam, a poza tym dodam jeszcze jakieś totalne głupoty, to jakoś dam radę ;*
Ciekawe jak ci to wyjdzie. Wszyscy czekają na rozdział. ;p
UsuńRozdział już się piszę, ale pewnie pojawi się dopiero jakoś tak w przyszły weekend, bo chcę was trochę potrzymać w niepewności ;) Chociaż pewnie każdy, kto mnie już choć trochę zna domyśla się, co w nim będzie ;<
UsuńTiaa... Ja wole jednak ukryć świadomość i jakoś przeczekam do tego weekendu.
UsuńLeo KOCHAM CIĘ!!! No po prostu cudownie. Wszystko pięknie
OdpowiedzUsuńWyobraziłam sobie taką Jess latającą w chmurach w wersji chibi z takim :3 pływająca żabką w chmurach...
Mojej psychiki już chyba pogorszyć się nie da, więc się nie martw. Monitoru mi nie rozwaliło, więc...
Życzę duuuużo weny :)
Laciata <3
P.S u mnie next z dowodem że jest kot który Cię lubi :)
Miło, że ci się podobał, chociaż twoja psychika chyba nie jest jeszcze aż tak zniszczona jak moja XD
Usuńoj uwierz, że jest...
UsuńNa pewno nie XD
UsuńJa w piątek z koleżanką lataliśmy po szkole wdychając cukier puder i wrzeszcząc, że to narkotyki XD
gratki
UsuńWiesz... Cała moja klasa nazywa praktykanta z angielskiego Trynkiewiczem....
Cała psychika mojej klasy jest zrąbana...
No to umie i tak jest gorzej ;P
UsuńZ jednego dnia w szkole można byłoby napisać cały sezon Trudnych Spraw, a w ogródku szkolnym rosła (bo już ją pozrywaliśmy i posadziliśmy w doniczce) marihuana ;*
dobra masz mnie... Co nie zmienia faktu, że moja klasa i tak ma nieźle zrąbaną psychikę :)
UsuńHahah :D
UsuńEpic Win ;P
Feel Like A Boss ;*
W mojej klasie wszyscy chłopacy to kleptomani a połowa rysuje kotki motylki i tym podobne rzeczy.
UsuńNieno, no to u mnie na szczęście tak nie jest XD
UsuńChociaż nie wiem, co gorsze, bo moi wszędzie rysuję karniaki i potem tak trochę głupio, jak pokazujesz zeszyt do religii księdzu, jak chodzi po kolędzie, a tam nagle taki wielki karniak ;c
Oznajmiam że dodałam rozdział na blogu :) Dupny ale przynajmniej jest
OdpowiedzUsuńTo przeczytam jak znajdę chwilkę czasu ;)
Usuńoki
UsuńPrzeczytane i skomentowane :)
Usuńty to masz dziwne poczucie humoru
UsuńI know XD
UsuńSuper rozdział, ale smuteczek, że Leo tak głupio się zachował :'(
OdpowiedzUsuńZdjęcia super... :D Fajnie, że tak szybko nowy rozdział. ;P
Foch na Leo, że obrażał Nica, ale ja też nie lubię Crisa :)
Crisa lubi chyba tylko Laciata ;P
UsuńA Leo obiecuję, że się poprawi ;*
I tak ogólnie, to cieszę się, że ci się rozdział podobał :)
wstawiłam w komentarzu pomysły mojej koleżanki. Jak chcesz to zerknij :D
Usuńtaaa... tylko ja lubię Crisa. I sama nie wiem czemu xD
UsuńLaciata i jej rozkminy XD
Usuństaram się :)
Usuń:)
UsuńTeż nie wiem, czemu i za co go lubisz XD
OdpowiedzUsuńnikt nie wie... xD
UsuńZagadka :)
UsuńZnowu jestem baaardzo spóźniona, ale dopiero wczoraj ogarnęłam, że wstawiłaś rozdział. Tak, wiem, mój refleks powala.
OdpowiedzUsuńA rozdział był bardzo fajny, tylko czemu Leoś musiał pokłócić się z Jess?!!! On jest czasem taki głupi i naiwny. Głupi i naiwny, ale słodki.
Szczerze powiedziawszy, też bym mu wygarnęła. Rozumiem Jess, ale przecież Leoś się pomylił i myślę, że kiedy trochę ochłonie, powinna mu wyybaczyć. Inna sprawa, że herosi NIGDY nie robią tego, co powinni. No może prawie nigdy.
Pomysł, żeby Jess miała sparaliżowane nogi jest super mega świetny. A Gaja zawsze mnie przerażała i teraz też. No i mnie oooookrooooopnie wkurza. Jak ja bym jej chciała przywalić.
Moja klasa też jest dziwna. Naprawdę. Rozwalają mi psychikę. Ostatnio warczeli do siebie na religii i to już na pewno NIE jest normalne.
Kończę, bo moja koleżanka stoi nade mną i krzyczy "Pisz, pisz, pisz!".
Krytyczka
Zwykle głupie postacie są słodkie, bo to właśnie ich głupota to sprawia :)
OdpowiedzUsuńJess mu wybaczy, ale nie będzie chciała się do tego przyznać, a później będzie już za późno :( Ale więcej już nie spojleruję ;)
Gaja wkurza chyba każdego, bo zawsze miesza się w sprawy herosów i coś psuje >:( Ale niestety trochę trudno jej przywalić ;c
Bardzo się cieszę, ze rozdział się podobał :)
I przyznaję, warczenie na siebie na religii może i jest troszkę dziwne, ale my miałczemy i szczekamy na siebie na wf-ie ;*
Zwierzyniec... Normalnie Zoo xD U nas wydają jakieś dziwne kaczko-podobne dźwięki -_-. Nie znoszę mojej klasy. No może 3/4 bo mam w klasie 18 chłopaków i 10 dziewczyn
UsuńNo to u nas jest lepiej, bo 10 dziewczyn i 8 chłopców ;P
UsuńJa mam 13 dziewczyn i 12 chłopaków.
UsuńJa mam najgorzejjjjj :(
UsuńOznajmiam wszem i wobec że wstawiłam rozdział na blogu :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy Rozdział, piąty już! :D (głupi zaciesz ;P)
OdpowiedzUsuńPrzeczytane i skomentowane ;*
OdpowiedzUsuńu mnie next :)
OdpowiedzUsuńi widzę, że będziesz się musiała bardzo rozpisać na swój temat. no bo 61 komentarzy to tak trochę dużo :)