wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział I (seria II)

Leo stał na pokładzie Argo II, szukając nowych funkcji w kuli Arhimedesa. Hazel, Frank i Nico poszli oddać tą tajemniczą księgę, Jason i Piper spali (mieli nocną zmianę) a trener Hedge był zajęty oglądaniem jakiegoś skrzyżowania karate i kick-boxingu. No trudno, teraz ma przynajmniej czas dla siebie i tego wspaniałego wynalazku. Jedna przekładnnia, druga, trzecia...
Był tak zafascynowany kulą, że nie zauważył nawet, jak Festus, głowa spiżowego smoka przytwierdzona do dziobu statku, zaczęła ziać ogniem i wystukiwać coś do niego w alfabecie Morse'a. 
Zauważył to dopiero, gdy było już za późno na jakąkolwiek interwencję z jego strony - dwójka ludzi na ogromnym, białym, skrzydlatym storzeniu wielkości konia przygotowywała się do lądowania na pokładzie Argo II. Ruda dziewczyna, siedząca z przodu pomachała mu białą flagą i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. 
- Hej, przybywamy w pokoju, nie zestrzelcie nas przypadkiem! 
Leo nadal był w szoku, jednak kiwnął jej głową, aby spokojnie wylądowała. Był zbyt zdezorientowany, aby chociaż spróbować ich zestrzelić. Jakim cudem udało im się podlecieć tak blisko bez namierzenia przez radary? 
Stworzenie, które okazało się ogromnym białym wilkiem, delikatnie opadło na drewnianą podłogę. Dziewczyna równie bezszelestnie zeskoczyła z jego grzbietu i obdarzyła Leona promiennym uśmiechem. 
Była szczupła i średniego wzrostu. Jej długie, lekko falowane rude włosy powiewały na wietrze a w czekoladowych oczach o migdałowym kształcie czaiły się wesołe iskierki. Była taka piękna i delikatna, a jednak promieniowała od niej jakaś siła. Chłopak stwierdził, że w życiu nie widział tak niezwykłej istoty i zaczął się poważnie zastanawiać, czy coś takiego ma prawo być istotą śmiertelną, czy nie jest po prostu jakimś idealnym robotem.
"Istota śmiertelna" odgarnęła rude włosy z oczu i z zachwytem rozejrzała się po okręcie. Leo z radością zauważył, że największe wrażenie zrobił na niej Festus. Uśmiechnął się i nerwowo przeczesał ręką włosy. 
- Jest zrobiony ze spiżu, ale to niestety nie moja robota, ja tylko dorobiłem mu skrzydła. Wcześniej to był cały smok, tylko został pocięty na kawałki przez lasery w pałacu Midasa, kiedy razem z Jasonem i Piper lecieliśmy na misję uwolnienia Hery z rąk gigantów - dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak głupio i pyszałkowato musiało to zabrzmieć. Spuścił wzrok, a na jego twarzy wykwitły rumieńce. - A tak ogólnie to jestem Leo. 
- Jessica - dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie i podała mu rękę. - Mógłbyś mi jakoś pomóc dobudzić przyjaciela? Trochę źle znosi latanie... - wskazała na grzbiet wilka, gdzie znajdował się zielony na twarzy chłopak. 
Leo tylko przytaknął głową. No jasne, zawsze to jego parszywe szczęście! Już mu się wydawało, że znalazł sobie idealną dziewczynę, a tu okazuje się, że ,oczywiście, ma już chłopaka! Czy naprawde był aż tak brzydki, czy po prostu miał pecha? Jego pierwsza miłość okazała się pragnącą go zabić lodową księżniczką. Potem była Thalia Grace - siostra Jasona i łowczyni. No a potem Hazel... Nie miał pojęcia, co go z nią łączyło, oprócz tego, że jego pradziadek był jej pierwszą miłością. A poza tym była już dziewczyną Franka - jest absolutnie nietykalna. 
Zaczął grzebać w swoim pasie na narzędzia, starając się ukryć smutek na twarzy. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że nie wie, czego ma szukać. Odchrząknął. 
- No to... Yyyy... Co mu tak właściwie jest? 
- A bo ja wiem? - dziewczyna ze śmiechem wzruszyła ramionami. - Chyba mu po prostu niedobrze, ale nie wiem, nie znam się uzdrawianiu, tylko rany bitewne. Co się tak patrzysz? - lekko trąciła Leona w ramię, ale gdy nie doczekała się reakcji, również odwróciła głowę, aby spojrzeć tam gdzie on. 
Znudzony już staniem bez ruchu wilk  strząsnął z siebie nieprzytomnego chłopaka i zwinął się w kłębek, chowając pysk między łapami. Leo mógłby przysiądz, że lekko się przy tym uśmiechnął, na swój psi sposób. 
Jessica próbowała spojrzeć na niego z dezaprobatą, jednak chyba jej to nie wyszło, bo pies wesoło zamerdał ogonem. Zdawał się mówić: wiem, że zrobiłem źle, ale ty i tak mnie kochasz. 
Dziewczyna walnęła się ręką w czoło, ale podeszła do niego i podrapała go za lewym uchem. Wilk usiadł i szturchnął ją nosem w ramię, tak, że aż się przewróciła. Leo już chciał zainterweniować, kiedy zorientował się, że ta dwójka po prostu bawi się w najlepsze. Po cichu zazdrościł dziewczynie przyjaciela, on miał tylko wypasiony stolik o imieniu Buford, a ona wielkiego żywego wilka, mającego na pewno wiele różnych funkcji. 
Nagle leżący na podłodze obok nich chłopak stęknął i otworzył oczy. Próbował oprzeć się na rękach i wstać, był jednak na to za słaby. 
- Jess, pomożesz? Niedobrze mi... - złapał się ręką za brzuch, starając się powstrzymać mdłości. Jego głos się załamał. Leo od razu poczuł, że z tym gościem raczej nie uda mu się dogadać. 
- Stary, to po prostu choroba morska, chce ci się rzygać, to rzygaj, byle za burtę. No i radzę na zawietrzną, chyba, że chcesz mieć resztę śniadania na twarzy - uśmiechnął się złośliwie. Był absolutnie pewny, że chłopak nie odróżnia zawietrznej od nawietrznej. 
- Żeby zwymiotować, trzeba najpierw mieć coś w żołądku, a ja nie jadłem od 24 godzin - warknął, patrząc ze złością na Leona. On też raczej nie miał ochoty się z nim zaprzyjaźnić. - Jessie, masz coś do żarcia? - spojrzał błagalnie na dziewczynę, która stała koło niego z rękami założonymi na piersi. 
- Sorki, proponowałam ci, abyś coś zjadł średnio co pół godziny. Jeśli uważasz, że jesteś zbyt wspaniały, aby zjeść zwykłe tosty z serem i szynką, to sam sobie jakoś radź! - tupnęła nogą i spojrzała na niego ze złością. Jej złość jednak minęła, kiedy zobaczyła jego miną - wyglądał jak smutne małe dziecko, któremu odebrano zabawkę. Podeszła do niego i ze śmiechem podała mu rękę, ponagając wstać. Chyba nie zauważyła triumfalnego spojrzenia, które chłopak posłał Leonowi. 
Teraz, kiedy stał, było widać, jak bardzo jest przystojny - stanowczo zbyt przystojny, przynajmniej zdaniem Leona. Był wysoki i dobrze zbudowany. Miał ciemną karnację, idealnie ułożone jasnobrązowe włosy i oczy w kolorze płynnego karmelu, nie był to jednak ciepły, przyjazny kolor, raczej zimne, pełne wyższości spojrzenie. Spojrzenie człowieka, który zdaje sobie sprawę ze swojej atrakcyjności i był cholernie pewny siebie. 
Leo odwrócił się i zacisnął dłonie w pięści. Nie chciał, aby ten gostek pomyślał, że coś do niego ma, ani, jeszcze gorzej, że mu zazdrości. 
Jessica podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu.  Jej spojrzenie zdawało się mowić: proszę, postarajcie się chociaż zaprzyjaźnić.
Wzruszył ramionami i z cichym westchnięciem wyciągnął do chłopaka rękę. 
- Siema, jestem Leo Valdez i jako kapitan tego statku mam zaszczyt powitać was na Argo II. 
- TY jesteś kapitanem? - chłopak zignorował jego wyciągniętą rękę i wymówienie przewrócił oczami. - No to już wiemy, dlaczego nie było żadnych zabezpieczeń. Gdybym ja był tu kapitanem... 
- To nie byłoby żadnego statku, bo nawet gdyby ktoś ci go dał, to już na samym początku skończylibyśmy jak Tytanik! - Jessica spojrzała na niego wrogo. - Cris, powinieneś być choć trochę milszy! Jestem pewna, że jakieś zabezpieczenia na pewno są, tylko Leo specjalnie nie chciał nas zestrzelić! 
- Taaaa, z pewnością... 
- CRISTIANO RONALDO JUNIORZE, OBIECUJĘ CI, JESZCZE JEDNO SŁOWO, A GORZKO POŻAŁUJESZ, ŻE WOGÓLE SIĘ URODZIŁEŚ!!! - dziewczyna wrzasnęła tak głośno, że Jason i Piper, jeśli wogóle wcześniej spali, teraz na pewno już się obudzili.
 - Dlatego go tak kochasz? Bo jest taki mały, mizerny i ma na imię Leo? - podszedł do dziewczyny niebezpiecznie blisko i spojrzał na nią wyzywająco. Zaraz jednak tego pożałował. Stojący za Jessicą wilk jednym sprawnym ruchem łapy rzucił nim o podłogę. Dziewczyna podeszła do niego i delikatnie podrapała pod brodą. 
- Dzięki Octo, ale następnym razem dam już sobie radę sama. A ty - podeszła do leżącego na podłodze Cristiano - lepiej nie wpie... Wtrącaj się w nie swoje sprawy! 
- Oj, Jessie, moja mała, słodka Jessie - chłopak westchnął teatralnie. - Ja po prostu dbam o twoja bezpieczeństwo! No le gustaba, es un extreño* - spojrzał na dziewczynę błagalnie. 
- Tonto, eres un extreño** - Jessica spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, jednak już po chwili na jej twarzy znów malował się uśmiech. 
Leo dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że mówili po hiszpańsku. Nie był to jednak język używany a Houston. Był to prawdziwy hiszpański, jakim ludzie posługują się w Ameryce Południowej no i oczywiście w Hiszpanii, jednak chłopak  zrozumiał. Cris powiedział, że go nie lubi, a Jessica zaczęła go bronić. No i do tego nazwała przyjaciela głupkiem. Leo musiał przyznać, że coraz bardziej ją lubi. 
Dziewczyna puściła mu oko, jakby odczytała jego myśli. 
- Zrozumiałeś co mówiliśmy, no nie? 
- Pochodzę z Houston, tam często mówi się po hiszpańsku, ale wy mówicie jakoś inaczej - uśmiechnął się do niej. - Skąd jesteście? 
- Ja z Hiszpanii, Cris z Portugalii, ale przez całe życie mieszkał w Madrycie, więc umie też po Hiszpańsku. A ja prawie cały czas w Anglii, więc już tak płynniej po angielsku gadam, chociaż po hiszpańsku oczywiście też umiem. - uśmiechnęła się lekko skrępowana. - Ej, takie dziwne pytanie, ale macie tu chyba kibelek? 
- Jak się schodzi pod pokład, to po prawej stronie - Leo odwzajemnił uśmiech. - Tylko się nie przeraź, bo wieziemy 12 metrowy posag Ateny Parteos. 
- Spoko, dobrze wiedzieć - jeszcze raz sie uśmiechnęła i już jej nie było. 
Leo został na pokładzie sam z Crisem. Oparł się jedną ręką o burtę, starając się wyglądać nonszalancko i zadał jedno, dręczące go pytanie. 
- Ty jesteś jej chłopakiem, czy co? 
- Yyyyy... No tak, jestem jej chłopakiem, a co? - Cris na chwilę się zawahał, zaraz jednak kontynuował, nadrabiając miną targające nim wątpliwości. Leo doskonale to wyczuł. 
- Och, no tak, szkoda tylko, że ona za bardzo ci nie ufa... A chyba sam wiesz, jak ważne w związku jest wzajemne zaufanie - powiedział fałszywie współczującym tonem, chociaż czuł się tak, jakby jego wnętrzności zaczęły tańczyć z radości makarenę.
Cris spojrzał na niego spode łba. Widać było, że trafił w czuły punkt. 
- Mówił ci już ktoś, żebyś się nie wpie***lał w nie swoje sprawy? Strasznie mnie wku***asz! 
- Przepraszam bardzo, masz jakiś problem? - Leo uśmiechnął się łobuzersko. 
- MAM! I to ty jesteś tym problemem!  Weź idź się utop! 
Przez chwile nic się nie działo. Po chwili jednak Leo dziwnie zamrugał oczami, a jego głos stał się jak u robota, u którego doszło do zwarcia. 
- Jak. Sobie. Życzysz. Idę. Się. Utopić. 
Przełożył jedną nogę za burtę, potem drugą i skoczył do wody z wysokości około 50 metrów, by już po chwili zniknąć pod jej powierzchnią. 
_________________________________
*No le gustaba, es un extreño - Nie podoba mi się on, jest jakiś dziwny (Cris ma tu na myśli Leona, który wydaje mu się podejrzany)
**Tonto, eres un extreño - Głupek, sam jesteś dziwny (Jess mówi to tak dla żartów, w Hiszpani "tonto" jest używane jako taka lekka obelga, jak w Polsce na przykład "gamoń" lub "osioł"
Uwaga! Wszystkie dopiski pochodzą od autorki, więc mogą pojawić się jakieś błędy! 
~~~~~
No to rozsyła pierwszy już jest i mam nadzieje, że sie podoba, bo mi nawet nawet :) Postarałam się nawet dać jakieś zdania po hiszpańsku, chociaż nie wiem, czy są poprawne gramatycznie, bo z tym moim hiszpańskim to tak rożnie bywa XD No ale liczą się chęci, co nie? 
I tak ogólnie to narysowałam Jess (nieważne, że z Top Model młodszej siostry XD) i to chyba jedyny mój obrazek, który mi się jako tako podoba :D Chciałby ktoś zobaczyć? ^^
Już tu wiecej nie zanudzam, chcę się tylko pochwalić, pięknym kolażem, który zrobiła dla mnie Arya Chase ^^
Bardzo ci dziękuje, skarbie, jest świetny ;*


16 komentarzy:

  1. a więc tak...
    w sumie to ty już dobrze wiesz, co myślę o tym rozdziale... dlatego ten mój komentarz będzie krótki. wiem, że zasłużyłaś na dłuższy... PRZEPRASZAM! wybaczysz mi???

    hiszpańskiego nie znam, więc dla mnie jest ok XDD chęci są najważniejsze :*
    oczywiście, że masz pokazać ten rysunek!!! ;)
    i kolaż jest śliczny *o* chociaż nadal Frank jest śmieszny... XD taki Japończyk XDDD

    dobra, co do treści...
    Leo jest najlepszy <333 i te jego teksty XDDD a Cris mnie wkurza... "TY jesteś kapitanem? - chłopak zignorował jego wyciągniętą rękę i wymówienie przewrócił oczami. - No to już wiemy, dlaczego nie było żadnych zabezpieczeń. Gdybym ja był tu kapitanem... " pfff... nie docenia Leosia -.-

    mówiłam, że ten komentarz będzie krótki... więc w sumie powinnam już skończyć, ale nie mogę go zostawić bez powtarzającego się:
    świetnie piszesz *o*
    genialny rozdział <3

    czekam na nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, właśnie widzę, że komentarz jest bardzo krótki ;*
    Frank wiem, ze jest dziwny i za każdym razem, jak na niego patrzę, to mam bekę, ale innych zdjeć nie było XD
    A Cris ma być wkurzający, jest w końcu rozwydrzonym sławnym dzieciakiem, który lubi rozkazywać innym i uważa się za lepszego od innych -,- No ale ty czytałas poprzedni prolog, wiec wiesz, że on tak naprawde nie jest taki zły ;>
    Dziękuje za miły komentarz, ale i tak uważam, ze ty piszesz lepiej <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HAHAHA. JA. LEPIEJ. OD. CB.???? XDDD
      piszesz po prostu cudownie!!!!!!!! o WIELE lepiej ode mnie ;* <3

      Usuń
  3. Co z Lukiem. Zarąbisty rozdział. Cieszę się, że chwalisz się kolażem :). W ogóle robię kolaże na zamówienie. Chętni pisać na e-mail. Najlepszy był fragment:
    CRISTIANO RONALDO JUNIORZE, OBIECUJĘ CI, JESZCZE JEDNO SŁOWO, A GORZKO POŻAŁUJESZ, ŻE WOGÓLE SIĘ URODZIŁEŚ!!! - dziewczyna wrzasnęła tak głośno, że Jason i Piper, jeśli wogóle wcześniej spali, teraz na pewno już się obudzili.

    - Dlatego go tak kochasz? Bo jest taki mały, mizerny i ma na imię Leo? - podszedł do dziewczyny niebezpiecznie blisko i spojrzał na nią wyzywająco. Zaraz jednak tego pożałował. Stojący za Jessicą wilk jednym sprawnym ruchem łapy rzucił nim o podłogę. Dziewczyna podeszła do niego i delikatnie podrapała pod brodą.

    - Dzięki Octo, ale następnym razem dam już sobie radę sama. A ty - podeszła do leżącego na podłodze Cristiano - lepiej nie wpie... Wtrącaj się w nie swoje sprawy!

    - Oj, Jessie, moja mała, słodka Jessie - chłopak westchnął teatralnie. - Ja po prostu dbam o twoja bezpieczeństwo! No le gustaba, es un extreño* - spojrzał na dziewczynę błagalnie.

    - Tonto, eres un extreño** - Jessica
    Pisz więcej. Życzę weny :)
    Arya C.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Zapraszam do mnie na next- www.willjackson-historia.blogspot.com i na nowego bloga:
      http://jamely-for-the-end.blogspot.com
      A i tonto to znaczy głupek :)

      Usuń
    2. Wiem, na blogi chętnie zajrzę ;3

      Usuń
  5. Cris... KOCHAM CIĘ!!! Od teraz to moja ulubiona postać. Z każdym zdaniem związanym z nim kocham go jeszcze bardziej!!!
    Trochę mi szkoda Leosia... A wnioskując to będzie Lessica (?)... ^.^
    ale... CO TY ZROBIŁAŚ LEOSIOWI NA KONIEC?!
    Octo go uratuje, prawda. On go uratuje...
    Tonto znaczy głupek? To ja już wiem, czemu w "Jeźdzcu (czy jak to się do cholery pisze) Znikąd" Tonto nazywał się Tonto...
    Co do Twojego hiszpańskiego to ja się nie wyrażam bo moja wiedza kończy się na... Tytułach piosenek z Violetty xD
    Rozdział jest suuuper!!!
    Życzę dużo weny w koszyku :)
    Laciata <3
    P.S No i kolaż piekny *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, za co tak kochasz Crisa, ale spoko XD
      A obiecuje, że Leoś przeżyje :) No przecież nie zabiję ulubionego bohatera juz w pierwszym rozdziale ;>
      A co do Lessici to sama sie jeszcze nie zdecydowałam, czy będzie czy nie ;P
      Tonto chyba znaczy głupek - tak mi sie wydaje, ale nie jestem pewna, czy czegoś nie pomyliłam XD Hiszpańskiego uczę się już od pięciu lat w szkole a i tak nie mogę się z nikim dogadać XD Chociaż nie, raz po hiszpańsku zamówiłam kanapki w restauracji w Barcelonie, a kobieta zapytała sie mnie, czy nie jestem z Włoch, bo mam włoski akcent XD
      Bardzo się cieszę, że rozdział się podoba ;3

      Usuń
  6. Nie no!!! To, że Cris umie korzystać z czaromowy, mnie dobija. Tak być po prostu nie może. Jest zbyt wredny, taki rozwydrzony chłopaczek i czaromowa? Mam chociaż nadzieję, że Piper jest lepsza. Bo bardziej na to zasługuje. Dobra, wyżyłam się już.
    Co do relacji Leo-Cris, po prostu cały czas chce mi się śmiać nawet na samą myśl o tym. I (ja to piszę xD?) wolę, żeby Jess była z Leonem, bo Cris na nią nie zasługuje. I nie mogę się doczekać reakcji Piper i Jasona (jejku, w końcu coś innego niż Percabeth. Wspominałam już, że uwielbiam Jasper?) I jeśli Jess ma mieć chłopaka, to nie Crisa. Kogokolwiek, tylko nie jego. Może być nawet Nico (chociaż wolę go chyba z Reyną). Grunt, żeby to nie był Cris.
    Ale nie utop Leosia w pierwszym rozdziale. Chociaż niech się tak tylko trochę podtopi i potem Jess się nim zajmie. No nie, zrób, jak chcesz (chyba że Ci czytam w myślach, w co wątpię).
    I ja chcę zobaczyć Twój rysunek. Opublikuj go dla mnie, plis. Tak dla Krytyczki ;). A w ogóle to ja też rysuję herosów z Top Model xD. Nie jestem jedyna!!!
    A i szybko pisz rozdział, bo zwariuję z ciekawości i umrę i będziesz miała moją nienormalną osobę na sumieniu.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Krytyczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cris umie korzystać z czaromowy, ale na razie tego nie kontroluje i nie jest to jakiś zbyt wysoko poziom, po prostu czasami udaje mu się jej użyć ;)
    Relacja Cris-Leo na być taka, totalnie pokręcona i cieszę się, że udało mi się tak to zrobić :)
    A co do Jesseo (Less? Lessica?) to jeszcze nie wiem, czy będzie, bo ciągle się zastanawiam ;>
    Moim zdaniem Nico najbardziej pasuje do HAZEL, chociaż wiem, że to niemożliwe, bo są rodzeństwem ;c No i oczywiście kocham Percico, chociaż Percabeth też i nie mogę się zdecydować XD
    Obrazek wrzuce, specjalnie dla ciebie, ale od razu mowie, ze za bardzo rysować nie umiem XD
    Rozdział już się pisze, więc nie umieraj ;*
    PS.: Przepraszam, że dopiero teraz pdowiadam, ale miałam egzamin z hiszoanskiego i musiałam sie uczyć i nie miałam nawet czasu wejść na bloga ;_;

    OdpowiedzUsuń
  8. nie wiem, czy nadal mam cię informować, ale...
    u mnie next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ojej, ale to slit <3333333 pisz szybko kolejny, Jesseo Forever <333333

    OdpowiedzUsuń