niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział XII (seria I)

<Percy>
Moją pierwszą myślą było: "Co ona do cholery jasnej robi?!" i "Przecież zaraz się rozbijamy!", zaraz jednak zorientowałem się, że przecież, gdybyśmy mieli się zaraz rozbić to to by się przecież już dawno stało, bo sklepienie w sali było chyba dosyć niskie, ale chyba stało się coś takiego, że się nie rozbiliśmy. Powiedziałem o tym Ann, ona jednak tylko, z łagodnym uśmiechem na twarzy pogładziła mnie po włosach (wspominałem już, że ona jest aniołem?).
- Możesz już otworzyć oczy, Glonomóżdżku, raczej się nie rozbijamy, nie ma się czego bać, Jess, Nico i Thalia już się o to zatroszczyli, a ty, jeśli byłbyś łaskaw wstać z moich kolan, możesz im pomóc. 
Otworzyłem oczy (nie wiedziałem nawet, że mam je zamknięte) i rozejrzałam się - Nico ze skupioną miną i zamkniętymi oczami rozwalał sklepienie przez miniaturowe trzęsienia ziemi (albo w tym wypadku, sufitu), Thalia nawalała w niego maleńkimi błyskawicami, a Jess... No właśnie, nie miałem najmniejszego pojęcia, co robiła córką Artemidy. Po prostu siedziała na głowie Octopusa i sprawiała wrażenie, jakby medytowała. 
- Ej, co ty tak właściwie robisz? - lekko szturchnąłem ją w ramię, jednak ona nie zareagowała. - Eeeeee, Jess? 
- Och, ale ty jesteś ślepy - ta Glimmer czy jak jej tam spojrzała na mnie i wymownie przewróciła oczami. - Ona tu robi prawie wszystko! Steruje tym wielkim kudłatym czymś, robi tak, żeby Hades nie mógł nas wykryć, komunikuje się z innymi... 
- To "wielkie kudłate coś" to mój strażnik i nasze wybawienie, więc radzę ci odzywać się do niego z szacunkiem, bo zaraz może cię wysadzić - Torres otworzyła oczy i posłała Glimmer rozdrażnione spojrzenie. - Kim ty tak właściwie jesteś? Znam tu prawie wszystkich, no może Thalię trochę mniej, chociaż mam wrażenie, jakbym ją skądś znała ale nieważne... Ale znam tu prawie wszystkich oprócz ciebie! 
- Oooooch, o pani, bo ja... - Glimmer gwałtownie zbladła i pokłoniła się tak gwałtownie, że pewnie spadłaby, gdyby Jess jej nie przytrzymała. - Jestem Glimmer i jestem łowczynią, zostałam tutaj wysłana, razem z Thalią, aby cię uratować, tylko... Och, to wszystko ich wina! - wskazała na mnie palcem. - gdybyśmy ich nie spotkały, wszystko na pewno poszłoby zgodnie z planem! 
- Ej! Nie obrażaj moich przyjaciół! -dziewczyna mocniej zacisnęła palce na sztylecie i stanęłam między mną a rozchisteryzowaną Glimmer. - Oni przyszli tu dlatego, bo chcieli, z własnej woli chcieli mnie uratować, bo jestem dla nich ważna jako osoba, a nie dlatego, że moja matka jest kimś ważnym i im kazała. I uwierz mi, wszystko jedno, czy będziesz przede mną padać na kolana czy nie, chociaż wole, żebyś tego nie robiła, bo nie chce mi się ciągle cię łapać, i tak nie będę cię traktowała na równi z nimi, rozumiesz? - zbladła, a jej oczy z czekoladowych stały się całkiem czarne, w źrenicach zapaliły się maleńkie płomyki, a końcówki włosów jakby się zapaliły. Spojrzałem pytająco na Nico, który niezauważalnie skinął głową. Tak, Jessica przebywała w podziemiach już stanowczo za długo, a pobyt w Hadesie na każdym odciska swoje piętno. 
Nagle dziewczyna szeroko otworzyła oczy, które, już na powrót odzyskały czekoladowy kolor. Ktoś, kto jej nie zna, z pewnością pomyślałby, że to nic takiego, jednak my z Ann znaliśmy ją naprawde dobrze i wiedzieliśmy swoje - dziewczyna z pewnością dowiedziała się nowych, interesujących rzeczy. A jej mina raczej nie zwiastowała dobrych wieści.
- Jesteśmy już blisko powierzchni... - kiedy się odezwała, jej głos drżał. Delikatnie położyłem jej dłoń na ramieniu.
- No dobra, a co cię tak przeraziło? 
- Nie, nic, wszystko okey... - straciła moją rękę i lekko się odsunęła. Posłałem jej groźne spojrzenie.
- Jessico Isabello Torres, córko Artemidy, no przecież widzę, że nic nie jest okey! Wal, zniosę każdą prawdę! 
- Z tą Isabellą to dowaliłeś - uśmiechnęła się lekko, lecz już po chwili na powrót była poważna. - Jak chcesz wiedzieć, to na powierzeni dokładnie nad nami czekają potwory. Dużo potworów. Cała armia. Przewodzi im Luke...
- No i ich rozwalimy, żaden problem! - wyszczerzyłem do niej zęby i lekko szturchnąłem ją łokciem. - Ej, co jest? 
- Nie, oni chcą tylko mnie. Wyskoczę pierwsza i odwrócę ich uwagę, a Octo zawiezie was bezpiecznie do obozu. 
- Ej, mała, nie porzucimy cię przecież! Nie ma mowy, jesteśmy z tobą! My też umiemy walczyć! 
- To wiem, Glonomóżdżku, przecież widziałam, jak pięknie umiesz walczyć, jednorożcu - pokazała mi język. 
- No weź już odpuść! Nie pójdziesz tam przecież sama! 
- Pójdę! A ty mi nie zabronisz, ani nie pójdziesz ze mną! - posłała mi groźne spojrzenie. Po chwili wstała, przygotowując się do skoku, gdy tylko znajdziemy się na powierzchni. Nagle przypomniałem sobie o czymś ważnym. 
- Łap, przyda ci się, skoro nie możemy iść z tobą! - zdjąłem z siebie jej kurtkę i rzuciłem do niej. Dziewczyna z nerwowym uśmiechem na twarzy nałożyła ją na siebie. Nie musiała nic mowić, wiedziałem, że chociaż nie chce tego okazać, z kurtką czuje się pewniej. 
Sekundy mijały a my byliśmy coraz bliżej, granica była tuż tuż. Gdy tylko dotarło do nas światło słoneczne, które, po długim przebywaniu w podziemiach strasznie waliło po oczach, wszyscy na kilka sekund przymknęliśmy oczy. Kiedy ponownie je otworzyliśmy, Jess już nie było. Spojrzałem na przyjaciół, Annabeth, Nico, Thalia a nawet Glimmer mieli takie same miny - nie ma mowy, żebyśmy pozwolili jej umrzeć, nie zaraz po tym, jak cudem udało się przywrócić ją do życia. Podrapałem powarkującego cicho Octopusa, który też nie był zadowolony z tego, że dziewczyna  kazała mu bezpiecznie odprowadzić nas do obozu za uchem. 
- Hej Octo, wiem, że mnie rozumiesz, chociaż nie mogę pogadać z tobą jak Jess. Posłuchasz się mnie, prawda? Nie zostawisz przecież pani samej, no nie? No jasne, że nie. Więc wyląduj gdzieś, tylko tak, żeby Jess nas nie zauważyła, bo się bardzo wkurzy, kocha narażać życie, żeby komuś pomóc, ale nieznosi, gdy ktoś ryzykuje, aby pomóc jej - uśmiechnąłem się delikatnie, a Octopus szczeknął potakująco. No to co, pomagamy pani i dajemy kilku potworom niezły łomot? 

<Jessica>
Kiedy tylko wylecieliśmy na powierzchnie, wykorzystałam moment zaskoczenia, kiedy wszyscy byli zaskoczeni rażącym w oczy słońcem i zeskoczyłam na dół. Nie widziałam potworów, bo działała mgła (szczerze mówiąc, zastanawiam się, jak ogromny biały wilk ze skrzydłami, wielkości średniego samolotu wyglądał dla normalnych śmiertelników), ale wyczuwałam ich obecność. Ich charakterystycznego zapachu nie da się pomylić z niczym innym. 
Kiedy tylko wylądowałam, przy okazji starając się, aby wyglądało to w miarę efektownie, bo jestem pewna, że oprócz potworów byli tam na pewno jacyś zbuntowani herosi, zostałam otoczona przez jakieś dziwne wężowe kobiety z tarczami i mieczami. Odruchowo mocniej zacisnęłam palce na rękojeści sztyletu przywiązanego do pasa cienkim rzemykiem (chociaż wygodniej jest, kiedy broń jest przy branzoletce, sztylet wolę zawsze mieć pod ręką, jest bardzo użyteczny w sytuacjach, kiedy nie ma czasu na aktywowanie branzoletki, przydaje się również, kiedy muszę, na przykład, pokroić ogórki), jednak dalej pozostawalam nieruchoma. Nagle rozległ się głośny, szyderczy, i tak dobrze znajomy śmiech, śmiech człowieka, przez którego trafiłam do Hadesu i który powinien już dawno nie żyć - złowieszczy śmiech syna Nemezis, Ethana Nakamury. 
- No prosze prosze, kogo my tu mamy, nasza ukochana super bohaterka, Jessica Torres, który to już raz poświęcasz własne życie, aby ratować innych? Nadal jesteś tak naiwna? Sądząc po twoim stroju, trudno tak nie uważać - uśmiechnął się drwiąco. 
- No cóż, teraz przynajmniej wiem, że ich życie jest warte, aby się poświecić i zginąć, z pewnością tego nie wiesz, ale istnieje coś takiego, jak prawdziwa przyjaźń, bo sądząc po twoim stroju, nie wiesz nawet, co to zaufanie - prychnęłam, patrząc na niego z litością. Mimo, że stał około 15 metrów ode mnie, i tak był w pełnej zbroi, z mieczem i tarczą w ręce, a dwie stojące koło niego wężowe kobiety, sycząc, mierzyły do mnie z łuku. - Widzę, że wogóle nie zmieniłeś się od naszego ostatniego spotkania, nadal nie wiesz, co to duma, honor i że nie należy atakować człowieka, który chce ci pomóc - posłałam mu lekki uśmiech - A przede wszystkim nadal cholernie się mnie boisz. 
- Kłamiesz! Wcalę się ciebie nie boję! Niby czego miałbym się bać?! - wykrzyknął, lecz w jego oczach czaił się strach. 
- To chodź tu i walcz, jak facet z facetem - uśmiechnęłam się drwiąco - Albo przynajmniej jak w pełni uzbrojony chłopak z młodszą od niego dziewczyną ubraną jedynie w kurtkę i dżinsy, mającą do dyspozycji jedynie sztylet. No chodź, proszę bardzo, czekam, ciekawa jestem, czy bez podstępu też jesteś w stanie mnie zabić.
Nakamura wydał z siebie dziwny ryk i zaszarżował. Podbiegłam w jego stronę i z łatwością odbiłam cios sztyletem, co doprowadziło go do jeszcze większego szału. Zaatakował ponownie. Znowu odparowałam, zmuszając go do wycofania się. Do trzech razy sztuka - za kolejnym ciosem udało mu się ciąć mnie w udo. Rana była głęboka i mocno krawiła. Na domiar złego straciłam w niej czucie. Cholera, w takich warunkach na pewno nie mogłam dalej walczyć. Całą siłą woli starałam się jakoś uleczyć, ale rana była zbyt głęboka i do jej uleczenia potrzebowałam czasu a tego akurat nie miałam. 
Nagle dostrzegłam wysoką postać blondwłosego chłopaka, z mieczem w ręku, przedzierającego się przez tłum. Był w dżinsach, pomarańczowej obozowej koszulce i lekkiej zbroi, a przez jego policzek przebiegała ogromna biała blizna, jak ktoś ciął go nożem. Chociaż już odpływałam, z łatwością go rozpoznałam. Luke Castellan - syn Hermesa, zdrajca i jedyna osoba, którą tak naprawde kochałam. 
Kiedy mnie zobaczył, od razu podbiegł i wziął mnie na ręce. W jego pięknych niebieskich oczach widziałam ogromną wściekłość. Nie był chyba tak wściekły nawet wtedy, gdy po koncercie przyczepiło się do mnie tych dwóch gości. Ani wtedy, gdy walczył z Nakamurą, wtedy, na plaży, kiedy usłyszeliśmy tą moją przepowiednie. Ani nawet wtedy, gdy trzymał mnie, kiedy umierałam (o ile to nie były jakieś moje schizy, byłam wtedy juz raczej nie przytomna, więc mogło mi się to wydawać, ale jestem prawie pewna, że to było na prawdę). Delikatnie odgarnął mi włosy z oczu i pokazał mnie swoim... Nie wiem, myślę, że można ich nazwać jago poddanymi. 
- Mieliśmy przyprowadzić ją żywą!!! Czy tak twoim zdaniem, Nakamura, wygląda żywy człowiek?! - ryknął, kiedy jednak spojrzał na mnie, jego głos zrobił się łagodniejszy. - Pfff, nieważne, zabieram ją do pałacu, tam ktoś na pewno da radę jakoś ją uzdrowić...
- A my co mamy zrobić? - zadał niezwykle mądre pytanie jakiś cyklop, dłubiący sobie w nosie maczugą (gdybym wcześniej jadła obiad, pewnie znalazł by się on teraz na koszulce Luke'a)
- A wy... Zajmijcie się Jacksonen i spółką, wiem, że zaraz tu będą, aby ją odbić. Nie zawiedźcie mnie, nie chcę ich więcej na oczy widzieć - cyklop chciał jeszcze coś dodać, jednak chłopak tylko machnął ręką, pokazując, żeby już nic nie mówił, tylko wykonywał rozkazy. Chciał już odejść, jednak nagle jakby sobie o czymś przypomniał. - A z tobą, Nakamura, policzę się, jak wrócicie. Wiedz, że jeśli coś jej się stanie, poznasz gniew Kronosa! 

<Annabeth> 
Percy z Thalią i Nico od razu rzucili się na ratunek Jess, ja jednak zostałam z Glimmer, bo miałam z nią do omuwienia, a Octo (już w normalnym rozmiarze) postanowił zostać ze mną. Jemu, chyba tak samo jak mnie, Glimmer wydawała się być mocno podejrzana. 
Dziewczyna niewiadomo skąd wytrzasnęła łuk i już po chwili celowała we mnie srebrną strzałą. 
- Czego ty ode mnie chcesz? - wysyczała. - Nie wiem, za kogo się uważasz, ale nie przeszkodzisz mi w moich planach! 
- Halo? Ja ci chcę przeszkodzić w jakiś twoich planach? To ty zamierzałaś przeszkodzić nam w naszej misj! 
- Nie, to nie tak! Ja po prostu... Ja muszę ją chronić! - dziewczyna lekko pociagnęła nosem. Luke... On... On powiedział, że ja muszę ją chronić, bo to dla niego bardzo ważne... Ja myśle, że on ją kocha, a ja... Ja chyba kocham jego... 
Położyłam dziewczynie rękę na ramieniu. Doskonale wiedziałam, co odczuwa. Też go kiedyś kochałam, chociaż on uważał mnie chyba tylko za przyjaciółkę. A teraz mam Perciego, którego kocham nad życie i z którym jestem absolutnie szczęśliwa. Lukie chyba i tak wolał Thalię, ale ona chyba nie odwzajemniała tego uczucia, bo została łowczynią. Albo może to była jej ofiara, po prostu nie chciała być tym herosem z przepowiedni? Byłam tak zajęta myślami, że nie zauważyłam, jak Octopus nerwowo drepcze w miejscu 
Nagle coś przyszło mi do głowy. Ta myśl tak mnie przeraziła, że aż cicho krzyknęłam. 
- Glimmer, ale ty przecież jesteś łowczynią! Ty nie możesz kochać Luke'a! Kiedy Artemida się dowie... Nie mam pojęcia, co zrobi, ale jej gniew na pewno będzie straszliwy!!!
- Ale nie, to nie w ten sposób - dziewczyna otarła łzy wierzchem dłoni i lekko się uśmiechnęła. - On po prostu jest moim bratem ciotecznym, prawie całe dzieciństwo wychowywaliśmy się razem. A potem... On uciekł... Ja uciekłam wkrótce po nim, trafiłam do obozu, gdzie Atena mnie uznała, ale nie mogłam usiedzieć tam długo. Znowu uciekłam. Jakoś tak po drodze zgarnęła mnie Artemida i pozwoliła mi dołączyć do swoich łowczyń... A potem... 
- Czekaj... - przerwałam jej. - Jesteś córką Ateny? 
- No tak, czy to coś złego? - zmartwiła się. Zamiast jej odpowiedzieć, po prostu mocno ją przytuliłam. 
- Nie, to nic złego, chyba, że nie chcesz mieć mnie w rodzinie - lekko się uśmiechnęłam. - Też nią jestem. Możesz mi mowić siostro. 
<Thalia> 
Już od samego początku podejrzewałam, że coś tu nie gra. Potwory jakoś łatwo dawały się zabijać, nigdzie nie widziałam walczących z nami wrogo nastawionych herosów, ani nigdzie nie dostrzegłam rudej czupryny Jess.  Przeszukałam cały teren pola bitwy i nic. Kiedy zobaczyłam biegnącego z opuszczoną głową w moją stronę Octopusa (był już mniejszy, choć nadal był wielkości sporego konia i nie miał skrzydeł, które pewnie przeszkadzałyby mu w walce), byłam już pewna, że Torres już na pewno tu nie ma. Wilk nie zwracał uwagi na całe zamieszanie. Nie zatrzymując się, posłał mi smutne, pełne bóju spojrzenie i pomknął dalej, na sam środek bitwy. Jednym celnym strzałem, dobiłam cyklopa, z którym walczyłam (był naprawde odrażający, a na jego maczudze widziałam ślady zakrzepłej flegmy, ochyda!) i ruszyłam za nim. 
Wilk przysiadł na samym środku pola bitwy, odchylił głowę to tyłu i zawył. Był to niezwykły dźwięk, kiedy zawył, cyklopy i inne stworzenia, jedne po drugich, rozsypały się w złoty pył. Nawet mi, chodź jestem łowczynią i wycie wilków nie jest mi obce, bo przecież mamy nasze wilczyce, przeszły ciarki po plecach. Octo wył tak, jakby chciał powiedzieć do Jess: "Przepraszam, kocham cię, to wszystko moja wina, wiem, że znowu zawiodłem. Ale, gdziekolwiek jesteś, wyciągnę cię stamtąd i zadbam, abyś była bezpieczna. Już nigdy nie pozwolę, aby coś ci się stało i nawet, jeśli będziesz kazała mi odejść, ja nie odejdę, bo cię kocham. Broniąc ciebie, oddam własne życie..."

<Luke> 
Trzymałem ją w ramionach, tuląc do siebie. Była taka delikatna, tak krucha, że ściskając ją bałem się, że coś jej połamię. Żałowałem, że stałem się zdrajcą, że przyłączyłem się do Kronosa - gdybym nie był tak zły i samolubny, nie uległ bym mu i mógłbym teraz siedzieć sobie z nią na jakiejś plaży, trzymając się za ręce i oglądając zachód słońca. A gdyby tak zechciała do mnie dołączyć... Pokręciłam głową, aby przegonić tę myśl. Stop, nie ma sensu się zadręczać. Przecież ona nigdy by do mnie nie dołączyła. Była na to zbyt oddana, lojalna, nie zdradziła by przyjaciół. Zdrada i Jessica Diana Torres (ojciec nazwał ją tak na pamiątkę rzymskiego odpowiednika Artemis, Diany, bogini przyrody) to przeciwieństwa. Była taka piękna, taka dumna, pełna życia, a przy tym taka niewinna... Delikatnie odsunąłem jej bluzkę, aby jeszcze raz obejrzeć miejsce, gdzie Nakamura wbił jej sztylet. Było tam -  sporej wielkości blizna o nieregularnym kształcie ośmioramiennej gwiazdy, w jej lewym boku, tuż pod linią żeber. Aby uzyskać taki kształt rany, sztylet trzeba nie tylko wbić, ale też kilkukrotnie przekręcić broń w ranie. Zacisnąłem pięści w geście bezsilnej złości. Jakim cudem on mógł jej to zrobić? Jak mógł chcieć skrzywdzić tak cudowną istotę? 
Nagle z oddali dobiegło wycie wilka. Było tak przepełnione bólem, że od razu zdałem sobie sprawę, co to za wilk. Octopus - strażnik Jessie.  Dopadły mnie wyrzuty sumienia. To moja wina, to przeze mnie on ponownie stracił ukochaną osobę i nic nie mógł na to poradzić. Spojrzałem na nieprzytomną Jess. Nie wiem, czy mi się przewidziało, czy na ten odgłos dziewczyna delikatnie się poruszyła, a jej drobne usta lekko się rozchyliły, jakby chciała dać mu odpowiedź. Jeszcze mocniej zacisnąłem pięści. To moja wina, tylko i wyłącznie moja wina, to przeze mnie leży tutaj, nieprzytomna i nie może dać mu odpowiedzi! 
Nagle stało się ze mną coś dziwnego, jakby zawładnęła mną jakaś siła, która sama kierowała moim ciałem. Odrzuciłem głowę do tyłu i wydałem z siebie dziwny skowyt, który po chwili przerodził się w prawdziwie wilcze wycie. Zawarłem w nim cały swój ból, całe poczucie winy. Nie umiem mowić po wilczemu, ale jestem pewien, że Octopus zrozumiał: "To ja przepraszam". 
~~~~~
Rozdział dziwny, jakoś tak średnio mi się podoba, szczególnie akapit Perciego, ale skoro już napisałam, to postanowiłam wrzucić :/ No i w sumie to nie wiem, co jeszcze tu napisać, cały zasób weny wykorzystałam na napisanie notki, więc teraz pewnie nie starczy mi na rozprawkę o domu z polskiego, ale ajtam ajtam, polonistka i tak uważa, że nie umiem pisać i nie zdań egzaminu gimnazjalnego, więc czym tu sie przejmować ;) Rozdział z dedykacją dla Laciaty, z taką drobną sugestią, aby pisała szybko następny, bo jestem bardzo ciekawa, co dalej ;* No i przede wszystkim rzyczę wszystkim SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2014!!!

12 komentarzy:

  1. Wow dzięki :)
    Mój rozdział jest prawie napisany. No może nie... Ale i tak będzie w sobotę :)
    Rozdział świetny :)
    Oczywiście Laciata powkurzała (o ile taki wyraz istnieje) się na ostatnim akapicie. Końcówka była dziwna... Ale to nieważne :)
    Musiałam parę razy przerywać by się uspokoić. Ale to moja zrąbana psychika...
    Glimmer? Z Igrzysk, prawda? :D
    Ale nie pomyślałabym, że ona jest kuzynką Luke'a... Co do córki Ateny to się trochę domyślałam :)
    A i przekaż swojej polonisce, że to raczej ona nie umie pisać!!! Piszesz świetnie!!!
    Tobie też Szczęśliwego Nowego Roku!!! Żeby Ci wena z koszyka nie uciekała i żeby nie złapał Cię Slender, jak będziesz jej szukać :)
    A akapit Persiaka był fajny :) Bo to w końcu Persiak :)
    Żebyś znalazła Wenę w lesie :)
    Laciata <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja kocham twoje porównania XD A akapit Luke'a wiem, ze dziwny, ale jakoś taki mi wyszedł :/ A polonistka jest durna i dostałam dzisiaj jedynkę, za to, ze zgubiła moja prace -,- No i tak ogólnie dziękuje za bardzo miły komentarz, od razu + 1000 do motywacji ;*

      Usuń
  2. Super, że już dodałaś!. Wcześniej byłam anonim i podpisywałam się *Anka. A co do rozdziału to naprawdę super. Najlepszy był Octo. Zapraszam do mnie na http://willjackson-historia.blogspot.com/2014/01/rozdzia-i-oboz-w-ktorym-wszyscy-mnie.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog został nominowany do nagrody Versatile Blogger Award (dziwne, że dopiero teraz :3) Więcej informacji tu: http://annabeth-i-still-love-you.blogspot.com/p/v.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Szczegóły tutaj w zakładce "Liebster Award"
    http://milosna-historia-herosow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, dzięki za docenienie i tak dalej, ale, jak juz chyba wcześniej wspominałam, ja nie bawię sie w takie rzeczy ;P Ale i tak jest mi bardzo miło z tego powodu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmmm, chyba jestem troszeczkę spóźniona. Przepraszam, przepraszam, przepraszam i obiecuję poprawę (jak na spowiedzi xD).
    W każdym razie ten rozdział był przecudowny. I wcale nie dziwny, no chociaż może trochę końcówka. Co nie zmienia faktu, że był wspaniały.
    Percy jak Percy. Odwalony Glonomóżdżek, myślał, że Jess się nabierze. Nic z tego. Tak trzymaj, Jessie. Dziewczyny górą! (Bez obrazy dla wszystkich czytających to chłopaków, o ile tacy w ogóle są xD).
    A oprócz tego ogłaszam wszem i wobec, że zaczynam lubić Luke'a. U Ciebie, bo u Riordana po prostu nie umiem. No ale Ty o nim piszesz w superlatywach, Laciata też, to chyba nie może być aż taki zły. Ale też nie taki dobry xD.
    I (chyba to mówiłam, ale nie zawadzi jeszcze raz) po prostu uwielbiam postać Jess z tym całym jej poświęceniem dla przyjaciół. No i oczywiście latającym wilczkiem xP!
    No i muszę napisać, że zmieniam zdanie o Glimmer. Myślałam, że jest wredną egoistką, a tymczasem to tylko biedna, pokrzywdzona przez los dziewczyna. No ale wreszcie znajdzie kochającą rodzinę w postaci Annabeth. Dzieci Ateny to mają fajnie. Też chcę takie rodzeństwo :(.
    A teraz pora na część komentarza, która nie dotyczy rozdziału.
    Już w komentarzam pod poprzednim postem przeczytałam, że zamierzasz "wtrącić" do swojej historii postacie z Herosów Olimpijskich. Jupiiii!!! (Ze szczęścia wyskok w górą z poczwórnym saleltem w tył). No bo skoro w Twoim wykonaniu postacie z PJO są takie super, to czemu Jason, Leo i Piper mieliby nie być. Moja poprana logika xD. I będzie Jasper (czy jak ten paring się w końcu nazywa, bo wszędzie mówią co innego i się już przestaję powoli orientować). Ogólnie to ostatnio na ich punkcie takiego bzika (szczególnie Piper), bo Percabeth mi się przejadło. Gdzie nie spojrzysz, wszędzie tylko oni. No nomalnie tak słodko, że rzygam tęczą xD. Help! A Jasper to naprawdę interesująca historia (co z tego, że średnio lubię Jasona xD).
    No i dobrze, że Thalia pozostanie Łowczynią. Dla mnie zawsze tak było, jest i będzie. Dlatego podoba mi się, że u Ciebie też tak jest.
    Ten komentarz to chyba najbardziej porypana rzecz, jaką skleciłam w ciągu tygodnia xD. A co mi tam, razie kozie śmierć.
    Lecę czytać "Zagubionego herosa" (bo jest dużo Jasper xD)
    Twoja nienormalna, obiecująca w orzyszłości szybciej komentować
    Krytyczka

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny!!! *o* nie wiem co masz do akapitu Percy'ego -.-
    mam nadzieję, że uśmiercisz Nakamurę... Nienawidzę go.
    Octo jest cudny <3333 i taki idealny strażnik ;*
    "- Glimmer, ale ty przecież jesteś łowczynią! Ty nie możesz kochać Luke'a! Kiedy Artemida się dowie... Nie mam pojęcia, co zrobi, ale jej gniew na pewno będzie straszliwy!!!" - gratuluję mądrości Ann XDD
    "Nagle stało się ze mną coś dziwnego, jakby zawładnęła mną jakaś siła, która sama kierowała moim ciałem. Odrzuciłem głowę do tyłu i wydałem z siebie dziwny skowyt, który po chwili przerodził się w prawdziwie wilcze wycie. Zawarłem w nim cały swój ból, całe poczucie winy." - tym mnie zaskoczyłaś O.o co się stało???
    pamiętaj, że masz talent, a Twoja polonistka najwyraźniej się nie zna XD ;3
    Szczęśliwego Nowego Roku!!!! (hahaha, to poczucie czasu XD)

    czekam na nn *___*

    PS. Zmieniłaś pseudonim? XD

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie next :)
    Mój marny żywot pewno niedługo zostanie zakończony :)

    OdpowiedzUsuń